Rodzinka na weselu, cz. 2 - Zabawa się rozkręca
Data: 06.06.2018,
Kategorie:
Rodzinka,
Autor: maras13, Źródło: Fikumiku
Kiedy wróciłem na parking, tłoczących się tam osób było jeszcze więcej niż wcześniej. Czekając na rozpoczęcie uroczystości, starałem się, na ile to możliwe, unikać wylewnych powitań, dlatego trzymałem się na boku. Wkrótce, gdy nadeszła odpowiednia pora, tłum gości ruszył do kościoła, a ja za nimi. Po wejściu do środka, usiadłem w jednej ławce z rodzicami, którzy zostawili też trochę miejsca dla mojego starszego brata z narzeczoną, gdyż ci nadal jeszcze się nie pojawili. Inne ławki dookoła nas szybko się zapełniły i msza wkrótce się zaczęła. Wszystko przebiegało zupełnie zwyczajnie, z tym wyjątkiem, że gdy po pierwszym czytaniu przyszła pora na odśpiewanie psalmu, na ambonę niespodziewanie wyszła moja kuzynka, Agnieszka Jarzębska. Miała na sobie elegancką białą bluzkę z ciemnymi wykończeniami na kołnierzyku oraz czarną spódniczkę. Taki klasyczny ubiór dobrze współgrał z jej eteryczną urodą i bardzo długimi kasztanowymi włosami puszczonymi luźno na plecy. Jako że była moją rówieśniczką, znałem ją całkiem nieźle, dlatego wiedziałem, że z Kościołem i w ogóle z religijnością raczej ma niewiele wspólnego, stąd moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem ją na ambonie. Usłyszałem jednak, jak obok mnie matka szepnęła do ojca, że podobno to dziadek Antoni zażyczył sobie, aby to właśnie Agnieszka zaśpiewała psalm. W sumie było to zrozumiałe. Agnieszka była ulubioną wnuczką dziadka, o czym wiedzieli chyba wszyscy, mimo że nie miała ona z nim jakiejś szczególnej relacji oraz, z tego, co mi było ...
... wiadomo, za Lisowem nie przepadała. Niemniej jednak, pieśń, którą wykonała, wyszła jej znakomicie. Od razu dało się poznać, iż umie bardzo dobrze śpiewać. Potem wszystko potoczyło się jak zawsze… Z jednym istotnym wyjątkiem. W czasie rozwlekłego, nudnego kazania wygłaszanego przez lokalnego księdza, panującą ciszę nagle zakłócił łomotliwy hałas otwieranych drzwi. Na ten dźwięk ludzie w ławkach poczęli oglądać się do tyłu. Ja zrobiłem tak samo i zobaczyłem, że oto do kościoła wszedł właśnie Tadek, mój starszy brat, wraz ze swoją narzeczoną. Kaja, bo tak miała na imię, przykuła wzrok wszystkich i nawet ksiądz przerwał kazanie, żeby się jej bezceremonialnie przyjrzeć. Szła przez kościół głośno stukając superwysokimi szpilkami o twardą kamienną posadzkę, w króciutkiej kremowej sukience opiętej złotym paskiem i pasującej bardziej na sylwestrową imprezę niż na ślub, a także w ciemnych okularach, których nawet nie raczyła zdjąć przy wejściu. Przełknąłem ślinę na widok jej dużych cyców wylewających się z szerokiego dekoltu i podskakujących wraz z każdym krokiem, a także dlatego, że była bardzo ładną szatynką, a mnie włosy o takim jasno orzechowym odcieniu zawsze ogromnie się podobały. Tadek i Kaja wgramolili się do naszej ławki i zajęli miejsce obok mojego ojca. Ceremonia trwała dalej – niby wszystko normalnie, ale siedząca niedaleko mnie narzeczona brata co chwilę szeleściła grzebiąc w torebce, co ewidentnie drażniło moją poważną matkę, która patrzyła na ołtarz z solenną miną; w ...