1. Rodzinka na weselu, cz. 2 - Zabawa się rozkręca


    Data: 06.06.2018, Kategorie: Rodzinka, Autor: maras13, Źródło: Fikumiku

    ... porozmawiać. Para młoda wkrótce odjechała przystrojoną limuzyną, a my wszyscy wpakowaliśmy się do swoich samochodów i ruszyliśmy za nimi. Jadąc, przysłuchiwałem się jak moja matka narzeka na Kaję i trochę też na Tadka, że w żaden sposób nie zwrócił jej uwagi. Ojciec miał ewidentnie inne zdanie, ale wolał już nic nie mówić, żeby bardziej nie rozeźlić matki. Szybko dojechaliśmy na miejsce, gdzie miało odbyć się wesele. Była to stojąca na uboczu Lisowa typowa wiejska świetlica przeznaczona na tego rodzaju imprezy. Zdziwiły mnie tylko jej wielkie rozmiary oraz to, iż posiadała aż trzy piętra. - Na górze jest dużo pokojów. Twój dziadek zarezerwował cały budynek, więc po zabawie można będzie położyć się spać – wyjaśnił ojciec, po czym mruknął, zerkając na matkę. –Wracamy do domu dopiero jutro, więc dzisiaj oboje z Anetką sobie odrobinę zaszalejemy. Chyba chciał ją w ten sposób trochę rozluźnić, ale ona nadal wyglądała na naburmuszoną. Początek wesela minął raczej nudno. Najpierw uroczyste powitanie pary młodej, znowu brawa i wiwaty, a potem dopiero zasiedliśmy do długich stołów rozstawionych po obu bokach rozległego parkietu. Wystrój wnętrza był kiczowaty – coś w stylu lat 90. plus przaśne ozdoby i balony – ale właściwie to po takiej wiejskiej salce niczego lepszego się nie spodziewałem. Zostałem posadzony w towarzystwie mojego kuzynostwa, czyli osób, które jako tako znałem. Na stołach czekały już różne zakąski oraz napitki – na razie bez alkoholu, ale doskonale wiedziałem, że ...
    ... to tylko kwestia czasu, aż pojawi się wódka i naleweczki. Z głośników puszczono jakieś obciachowe disco polo, co trudno było w ogóle komentować; generalnie starałem się nie słuchać i pogadać trochę z kuzynostwem, ale póki co rozmowa się nie kleiła, wiec zabrałem się za jedzenie. Podobnie zresztą jak wszyscy. Póki co parkiet stał zupełnie pusty, a goście zajmowali się żarciem, zwłaszcza że poczęto znosić pierwsze potrawy. Między stołami uwijała się nieliczna obsługa, a wraz z nią moja matka, ciotka Julita i ciotka Marzena, które jako siostry panny młodej pomagały w przynoszeniu półmisków z jedzeniem z zaplecza kuchennego do głównej sali. Impreza zaczęła się rozkręcać, gdy większość gości trochę już sobie podjadła, a na stoły wjechał w końcu alkohol. Wtedy też pierwsze osoby zaczęły wchodzić na parkiet, choć z tańczeniem nadal było raczej niemrawo. Atmosferę widać postanowił rozruszać trochę dziadek Antoni, bądź co bądź sponsor wesela i ojciec panny młodej. - Pora na tradycyjną weselną zabawę! – oświadczył gromko spod bujnego, siwiutkiego wąsa, świecąc na boki gładziutką łysiną. Wszyscy przyjęli to z pomrukiem zadowolenia. - Musicie się podzielić na dwie grupy: po jednej stronie parkietu panie, po drugiej – panowie! – kontynuował mój przaśny dziadunio. – Każda z grup stanie w kole, robiąc pośrodku miejsce dla naszych drogich nowożeńców! No proszę, tylko śmiało! Miałem nadzieję, że uda mi się wymigać od kretyńskiej zabawy w stylu tych, co to zawsze są urządzane na każdym dużym ...
«1234...»