1. Mokra robota - 2


    Data: 12.10.2019, Autor: bard110, Źródło: Lol24

    ... zielone oczy, długie kręcone blond włosy obejmowały jej ramiona, na czole krótki niesforny kosmyk, ciągle opadający na oczy. Mniej więcej mojego wzrostu, czyli koło 165 cm, szczupła, przez sukienkę przebijały się średniej wielkości piersi. Była cudowna, zjawiskowa.
    
    - Tutaj tatusiu masz swoją kawę – powiedziała dziewczyna, kładąc ją na biurku przed Marcusem. – O przepraszam, nie chciałam przeszkadzać.
    
    - Nic się nie stało Skarbie. Poznaj Cichego.
    
    - Angela, miło mi – powiedziała, podając mi dłoń.
    
    - Cichy – ująłem jej drobną dłoń i szarmancko delikatnie ucałowałem.
    
    - Cichy? A imię?
    
    - Nikt nie zna imienia Cichego, po prostu nikomu go jeszcze nie zdradził – wtrącił się Stary – Wracaj do nauki Aniołku – dodał.
    
    - Już idę tatusiu – pocałowała ojca w policzek – Bardzo miło było cię poznać Cichy – rzuciła wychodząc na zaplecze.
    
    - Wzajemnie – odparłem uśmiechając się na jej widok.
    
    - I co się szczerzysz? – zapytał Marcus.
    
    - Fajną masz córkę, jakoś nigdy się nią nie chwaliłeś.
    
    - Bo nie było takiej potrzeby. Tylko ona mi została Penelopie, tylko dzięki niej ciągle się trzymam – w jego głosie słychać było smutek.
    
    - To na pewno twoja córka? Bo w ogóle nie jest podobna do takiego brzydala jak ty – powiedziałem śmiejąc się – A tak na poważnie, bardzo podobna do matki, nie znałem jej długo, ale była dobrą kobietą…
    
    - Wiem. Sam nie wiem co we mnie widziała, byłem wielkim skurwielem, zabijałem z zimną krwią, a ona i tak potrafiła dostrzec we mnie coś więcej, ...
    ... niż to kim byłem. Brakuje mi jej. Dzięki Cichy. Zaczynam już zrzędzić, może faktycznie się starzeje.
    
    - Nie jest tak źle z tobą jeszcze – odparłem, wstając z fotela i zabierając walizkę. – Trzymaj się, jakbyś coś miał dla mnie, daj znać.
    
    - Jasne. Cichy…
    
    - Tak? – odwróciłem się i zobaczyłem jego twarz i upiorne spojrzenie, w tej chwili nie przypominał staruszka, przypominał rekina, bardzo głodnego, wkurwionego rekina.
    
    - Widziałem, że wpadła ci w oko. Co gorsza, ty też przykułeś jej uwagę. Jeżeli dowiem się, że ją tknąłeś, to znajdę cię, utnę ci kutasa, wsadzę ci go do tej twojej mordy i zmuszę cię, żebyś go zżarł. Rozumiemy się?
    
    - Jasne szefie – odparłem z uśmiechem. Gdy wyszedłem z biura, głęboko przełknąłem ślinę, a po moim uśmiechu nie było śladu. Kurwa, jak ja nienawidzę tego jego spojrzenia. Byłem dobrym zabójcą, mimo 25 lat miałem już spory "dorobek” na swoim koncie. Ale Marcus, to był człowiek, przed którym czułem autentyczny respekt i strach, deklasował mnie swoimi umiejętnościami, porównując ja byłem w podstawówce, gdy on właśnie zdobył tytuł doktora. Wiedziałem, że jest gotowy zrobić to, o czym mówił. Chyba, że się o niczym nie dowie… Cholera, dlaczego jak tak lubię ryzyko? Nagle z zamyślenia wyrwał mnie damski głos.
    
    - Cześć Cichy, szmat czasu – przed sobą zobaczyłem Mambę, jak zwykle ubrana w krótką, obcisłą, czerwoną sukienkę i czarne kabaretki. Kilkucentymetrowe obcasy sprawiały, że była wyższa ode mnie.
    
    - Cześć Mamba, wyglądasz jak dziwka – ...
«1234...»