Parafialny outsider
Data: 01.12.2019,
Kategorie:
Geje
Autor: orfeusz, Źródło: SexOpowiadania
... góry przewidywał, że musi się na niej znajdować jakaś kąśliwa uwaga skierowana pod jego adresem. Była, choć tego akurat się nie spodziewał. Przez kilkanaście sekund wczytywał się w masę czułych słówek, którymi zabazgrany był ten kawałek papieru, i od razu zmiarkował, że to nieprzemyślany i prostacki żart. Uśmiechnął się, zgniótł szpargał i głośno, tak żeby całe otoczenie słyszało, poinstruował chłopca:- Powiedz swemu pryncypałowi, znaczy swemu panu, że jeśli, jak pisze w liście, zamierza się ze mną umówić i obciągnąć chuje, to niech najpierw poduczy się ortografii. Bo „obciągnąć" pisze się przez „ą", a nie przez „o-en", a „chuje" przez „ce-ha" i „u zwykłe", a nie przez „samo ha" i „o z kreską".Rosły Zygmunt, bo to on napuścił malca wraz ze swą ferajną superchłopów, stał akurat za rogiem budynku i na zapas zanosił się od śmiechu. Zakrztusił się usłyszawszy tak niespodziewaną odpowiedź. Pobladł, stał się prawie zielony ze złości. Kumple natychmiast zamilkli, a potem z niego zaczęli się śmiać.- Ale cię zrobił w chuja! - pokrzykiwali jeden przez drugiego.Zygmunt, zwolennik rozwiązywania każdej spornej kwestii przy pomocy swych wielkich jak łopata pięści, podbiegł jak szalony w stronę Józka i zamierzał ostro się z nim rozprawić.- O co ci chodzi? - nieco naiwnym tonem spytał zaczepiony.- Chcesz w ryja?! - sadził się Zygmunt.- Za co?- Obraziłeś mnie!- Przedtem ty mnie.- Czy wiesz, z kogo kpisz?- Wiem.- No i...?- I nic. Mam taką zasadę, że drwię tylko z tego, kto na moje drwiny ...
... zasłużył - tu pomachał Zygmuntowi zwitkiem papieru przed nosem. - Kpię z autora tego niesmacznego żartu. I jeszcze ci powiem, że mam zamiar zanieść to proboszczowi, sołtysowi i niech po całej wsi rozgłoszą, że nie jestem sam. A teraz serio, wypchaj się, Zyga, nie jesteś w moim typie.Kumple Zygmunta pokładali się ze śmiechu, Józkowi wyraźnie ich zachowanie dodawało skrzydeł. Był w tym momencie pełen uznania dla rozbudzonej w sobie odwagi w przeciwstawieniu się komuś, kogo zawsze się lękał i od kogo już raz dostał po zębach.- Już zapomniałeś - straszył Zyga przybierając pozę karateki.- Nie.- To co?- Nic. Przecież to ty dopraszałeś się spotkania ze mną.Zygmunt stracił panowanie nad sobą. Wyrwał Józkowi kartkę z ręki, a ferajna za rogiem ryczała ze śmiechu. Tymczasem Józek szedł na całość - przystawił swe usta do ucha Zygmunta i przez moment wyglądało, jakby zamierzali czule się pocałować.- Oszczędzę ci publicznego poniżenia - prawie szeptał. - Ale jeżeli masz naprawdę ochotę na te wszystkie rzeczy, o których piszesz w liście, to wybacz, ale sam nie dam rady. Może przyprowadzę kogoś do pomocy, we trójkę będzie nam lepiej szło.Zygmunt po tych słowach speszył się do tego stopnia, że stracił resztę ducha bojowego.- Ty chuju pierdolony! - zawołał i jak smarkach na widok mitycznego wielkoluda popędził za róg najbliższego domu. Obok rozentuzjazmowanego Józka stał tylko mały, wystraszony doręczyciel, który nic z dziejących się spraw nie mógł pojąć.- Masz - Józek wręczył mu kartkę wcześniej ...