1. Siedziałem okrakiem na drabinie. Część III Kosmos do góry nogami


    Data: 29.01.2020, Kategorie: Geje Autor: Yake, Źródło: Fikumiku

    ... biodrach dając sygnał, by bliżej się przesunął, szepnąłem – Jesteś tego pewien? – zauważyłem, że skinął potakująco głową. Moje ciało sunęło, powoli w dół, by jak najciszej dotrzeć do jego doliny rozkoszy. Moja twarz zatrzymała się kilka centymetrów od jego krągłości, znowu moje nozdrza atakował znajomy, słodkawy zapach jego podniecenia. Dłonie rejestrowały delikatnymi ruchami kształty jego pośladków, gładziły je, uciskały, nagniatały, moje palce czuły rosnące napięcie i niecierpliwe oczekiwanie. Sztywny mój kolec toczył powtórnie śluz, cały drgając w naprężeniu, które było nieznośne. Wargi przylgnęły do tej gładkiej okolicy, mimo ciemności miałem wrażenie, że jego skóra świeci. Całowałem metodycznie milimetr po milimetrze gładź jego pośladków. Moją dłoń zsunąłem do przodu, by chwycić mocno ten sztywny królewski atrybut, by wzmagać jego doznania. Czułem jak męczy się w mej ręce, jak nerwowo się pręży, gotowy na mocne, ciągłe pobudzanie. Język znaczył runy mojego wyuzdania na ponętnych, bladych połówkach. Gdy został sam instynkt, gdy nie było już myśli tylko pustka, zalana euforią zmysłów, wdarłem się językiem między dwa wzniesienia. Ten mój atak na jego dolinę, ciało przyjęło krótkim spazmem mięśni. Potem rozluźniło się, otwierając królewski szlak prowadzący do wrót jego wnętrza. Wilgocią otulałem pracowicie ściany parowu i dotarłem do rozety, okalającej oko sekretu. Złożyłem w hołdzie gorący pocałunek nie jeden, nie dwa. Przywarłem tam ustami jak do krawędzi dzbana, chcąc ...
    ... nasycić swe pragnienie. Nie było wstydu, zażenowania. Była tylko chęć podarowania przyjemności. W mojej dłoni spazmatycznie szalała rękojeść jego klingi. Wiedziałem, że on też wyzbył się obaw i wstydu. Objawiał mi wszystkie tajemnice swego ciała. Moje usta mocno zassały tą gwieździstą strukturę, by nagle język starał się rozepchać ją jak taran. Jego dłoń przyciskała moją głowę, bym nie odrywał się, nie przerywał tej pieszczoty. Chciałem zdobyć tę warownię. Czułem jak brama pod moim naporem pulsuje, jak pragnie mojej obecności, tam głęboko w środku. Jak raz napina się, by za chwilę ustąpić. Moje usta składały pieczęcie mojego oddania. Ciekawski palec razem z językiem, starał się rozewrzeć te wrota. Prawie się wdzierał, lecz brakowało mu obycia. I nagle moje usta zetknęły się z gorącą pustką. Chciałem znowu tam przywrzeć, atakować. Zamiast tego zostałem odkryty i przywołany do góry. Jego oczy iskrzyły, zbliżył usta do mych warg i mocno je całował, by oderwać się i szepnąć: – Chcę ciebie w środku, wejdź. – Ale jak? – zapytałem, on ujął moją męskość i pociągnął do siebie. Zrozumiałem, że jest to zaproszenie. Znowu zwarliśmy się w pocałunku. W mojej głowie toczyła się bitwa myśli, z jednej strony obawa, bo to mój pierwszy raz, a wkoło śpią cztery osoby. Czy zdołamy to zrobić cichutko? Jego spojrzenie, jego dłoń gładząca mnie po policzku, odsunęła rozsądek do kąta. Odwrócił się, podniósł nogę zginając ja w kolanie. Przywarłem do jego pleców, mój korzeń ślizgał się w jego rozpadlinie, ...
«12...161718...»