1. Tchorz


    Data: 02.02.2020, Kategorie: Geje Autor: Danny Crowe, Źródło: SexOpowiadania

    ... kolega musiał odprowadzić mnie do pokoju. On singiel, ja zajęty, wyoutowany pedał. Nie było mocy, która mogłaby sprawić, żebym się uwolnił z jego objęć.
    
    Szatyn całował bosko i jeszcze lepiej się pieprzył.
    
    Po powrocie nie powiedziałem Erykowi ani słowa i z trudem spoglądałem mu w oczy. Wiedział, że coś jest nie tak. Nie był głupi, ale ja nie miałem tyle jaj, żeby się przyznać do świństwa, jakie mu zrobiłem. „Byłem pijany, byłeś daleko…” – to najgorsze wymówki, jakich można użyć. „To tylko przygoda, on nic dla mnie nie znaczy” – jest dla mnie równoznaczne z przyznaniem, że jest się nic nie wartym ścierwem, ewentualnie zwierzęciem. Kompletny brak samokontroli…
    
    Na moje ‘nieszczęście’ zadziałała choroba. Nie minął tydzień od wyjazdu, a musiałem załatwić sobie L4 i przeleżeć prawie dwa tygodnie w łóżku. Eryk nigdy nie wracał do mojego dziwnego zachowania, zakładając, że po prostu zaczynałem się już gorzej czuć. Och, ile bym nie dał, żeby się wtedy nie rozchorować i spróbować go przeprosić. Teraz, gdy jestem już sam jak palec, skazany na siebie i nieustanne przypominanie sobie swoich grzechów, po stokroć wolałbym się przed nim korzyć… Poszedł bym na terapię, do psychologa, księdza… Dokądkolwiek by mnie nie posłał, byle by tylko dał mi jeszcze jedną szansę.
    
    Następnych wyjazdów służbowych unikałem jak ognia. Eryk zauważył to od razu, a ja mimowolnie wymówiłem się cholernym pijaństwem, jakie tam królowało po nocach. Nie powiedział ani słowa, prócz „dobrze”, bo był zapartym ...
    ... abstynentem. Przez moment miałem nawet wrażenie, że był ze mnie dumny i to jeszcze bardziej mnie dobijało.
    
    Moje ukochane zielone oczy nigdy nie zasłużyły sobie na coś takiego…
    
    Kiedy byliśmy w liceum zmagałem się z okropną depresją. To Eryk był przy mnie, gdy było naprawdę źle. To Eryk wciąż do mnie dzwonił, wysyłał listy i przychodził pytać co u mnie, nawet gdy go odpychałem i mu urągałem. Gdyby nie on, już dawno bym nie żył. Gdyby nie on, nie miał bym dla kogo żyć.
    
    W święta wielkanocne została zorganizowana dość spora impreza. Z racji, że w redakcji byliśmy ze sobą dość blisko, zostaliśmy zaproszeni wspólnie. Robiło mi się gorąco, gdy widziałem Eryka w dopasowanej ciemnoniebieskiej marynarce. Kusił połyskujący na srebrzysto krawat. Nie chciałem go rozwiązywać, chciałem go rozerwać. Chciałem zedrzeć z niego te wszystkie fatałaszki i pieprzyć się z nim na biurku, zdemolować pół biura… Niesforny, niby nieśmiały uśmiech i zapach jego perfum wprawiły mnie w tak świetny nastrój, że nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Z dumą chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w kierunku windy. Całowaliśmy się aż zabrakło nam tchu, jak szalone nastolatki… Dobrze, że chociaż się od siebie oderwaliśmy, nim dojechaliśmy na właściwe piętro.
    
    Zabawa, jak zabawa. Nudna i bezsensowna. Jedyne, co mnie obchodziło to fakt, że byliśmy tam razem. Przez chwilę zupełnie zapomniałem o tym, co stało się na służbowym wyjeździe. Na całym świecie nie istniało nic, tylko on. I wtedy zobaczyłem Szymona… ...
«1234...»