1. Dziwka - część 22 - Pech


    Data: 07.02.2020, Kategorie: Geje Autor: MeskaDzivka, Źródło: Pornzone

    ... mnie łatwo. Westchnąłem wychodząc naprzeciw biodrami, teatr to teatr. Rozochocony dołożył drugiego i zaczął dziubać palcówkę. Sapał jak parowóz. Przerywał, do pracy znów ruszał język i na powrót palce. Na przemian. Nagle skończył. Z trudem wstał. Ogonek mu sterczał, choć długości od wzwodu nie przybyło. Wgramolił się na mnie siadając okrakiem na piersiach. Jak nic, zginę uduszony z namiastką chuja w ustach, pomyślałem. Docisnął podbrzusze do mojej twarzy. ssałem maleństwo nie mogąc się ruszyć. Pomagał poruszając moją głową, wszystko skończyło się szybko. Poczułem pulsację. Prosiaczek głośno chrumknął. Kropelki spermy ściekły w usta. Połknąłem.
    
    Prosiaczek bez słowa wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Nie było go kilka minut. Czekałem leżąc. Minęło nie całe 30 minut, jeszcze godzina. Wyszedł ubrany.
    
    - Odprowadzisz mnie?
    
    - .. a nie chcesz ..?
    
    - Nie – chrumknął – było dobrze.
    
    Szybko wciągnąłem majtki i szorty. Patrzył jak się ubieram. Założyłem koszulkę.
    
    Na dole nieporadnie szamotał się z rękawami kurtki. Przy drzwiach się zawahał. Wyciągnął portfel, wydłubał banknot i podał mi go do ręki. Powiedziałem dziękuję. Nie odmawiam napiwkom. Małe oczkami spojrzały uważnie.
    
    - Dobrze było. Jeszcze wpadnę.
    
    Zamknąłem za nim drzwi.
    
    Magda wciąż jeszcze urzędowała w kuchni.
    
    - Co tak szybko królewiczu? Nie spodobało się grubaskowi?
    
    Pokazałem banknot.
    
    - Gówno prawda. Zadowolony.
    
    - Idź posprzątaj. Na razie nic nie masz.
    
    W pokoju zbyt dużo do ogarnięcia ...
    ... nie było. Zgasiłem świeczki, zmieniłem pościel. Gorzej w łazience. Prosiaczek wiercąc się w kabinie połamał plastykową półeczkę. Zniosłem na dół użyte ręczniki i godzinę montowałem nową półkę. Odkręcanie śrub czubkiem noża przypłaciłem skaleczonym opuszkiem. Taki dzień.
    
    Magda była z klientem, Olga też. Jola na wyjeździe, Kaśka szykowała się na spotkanie. Zrobiłem sobie kawę. W przypływie dobrego serca pozmywałem naczynia tłukąc jeden kieliszek. Zła passa ciągnęła się jak dziergany na drutach babciny szalek. Ktoś na mnie rzucił cholerną klątwę.
    
    Dwa następne spotkania nie doszły do skutku. Jedno typ odwołał dzwoniąc dziesięć minut przed czasem. Pół godziny przygotowań poszło w pizdu. Drugi nawet nie zadzwonił. Odczekałem akademicki kwadrans z mocnym postanowieniem, że kończę maraton porażek, jadę do domu, wypijam butelkę wina i znikam dla świata pod kołdrą. Zamrugał interkom z dwójki.
    
    - Młody, jesteś wolny? – zapytała Olga lekko zdyszanym głosem.
    
    - Tak.
    
    - Pan chce, żebyś na godzinkę dołączył.
    
    Lepsze to niż siedzenie w kuchni.
    
    - Daj pięć minut.
    
    - Czekamy słonko.
    
    Przepłukałem usta i ogarnąłem się. Do dwójki wszedłem bez pukania. Widok postawiłby na baczność nawet impotenta. Olga rytmicznie ujeżdżała jakiegoś szczęśliwca. Głaskał jej pośladki, które podskakując uderzały lekko o nogi mężczyzny. Byłem z nią kilka razy. Wiedziałem, że przed oczami ma dwie, jędrne półkule opalonych cycków, przekłute kolczykami ciemno wiśniowe brodawki. Niżej zgrabny, szczupły ...