1. Feliks, ja i natura


    Data: 18.02.2020, Kategorie: Geje Autor: andreas, Źródło: Pornzone

    Jestem zwykłym facetem, po 30-ce, samotnym, lubiącym robić zdjęcia i filmować. Dużo podróżuję po kraju i zagranicę, czasem zawodowo, czasem prywatnie. Ponieważ wolę chłopaków niż dziewczyny, to zawsze jak mam czas, rozglądam się za kimś interesującym. Tym razem było to nad polskim morzem, tam lubię zdecydowanie być latem. Pogoda nie była zbyt interesująca jak na lato, szedłem sobie brzegiem morza, myślałem i szukałem tematu do moich poszukiwań reporterskich. I wtem widzę go stojącego na brzegu z kijem. Ma może 15 albo 16 lat, szczupły, wysoki, jasne, długie włosy, gładka twarz, jasna karnacja, delikatny nos, duże oczy, wysokie czoło, szerokie usta jak wymalowane w kamieniu, twarz anioła, figura ponętna i pociągająca pod każdym względem. Marzenie niejednej laski albo i chłopaka. No i sobie stoi z tym kijem i udaje, że łowi ryby. Podchodzę do niego i pytam, co robi.
    
    „Łowię ryby” – odpowiada. „Aha” – ja na to – „A złowiłeś już coś?” .
    
    „Jeszcze nie” – on na to. „Może masz złą wędkę?”. „Może tak” – uśmiecha się mile a ja się podniecam tym uśmiechem aż mnie ciarki przechodzą.
    
    „Wiesz co, przejdźmy się trochę” – proponuję. Patrzy na mnie nieufnie, w końcu nie zna mnie. A pogoda jest zła, wietrznie, niebo zachmurzone. On ubrany w długie spodnie i kurtkę, pomimo, że to lato.
    
    „Czekam na kolegów” – odpowiada. „To jesteście tu grupą?” „Tak, pod namiotami, na obozie”, „I jak, fajnie jest?” „Fajnie, tylko jak pogoda brzydka to nie ma co robić. Siedzimy w obozie i gramy w ...
    ... coś albo gadamy...”, „A dzisiaj jesteś tutaj” – mówię. „Tak, zaraz przyjdą inni i będziemy mieć podchody”. „A gdzie wasz wychowawca?” – pytam. „Chyba przyjdzie” – on na to. Wtedy widzę grupę chłopców zbliżających się od lasu ku brzegowi.
    
    „To chyba twoi”. „O tak, sorki, musze lecieć do nich” „No dobra, a jak masz na imię?” – wołam za nim. „Feliks!”. No i oddala się ode mnie. Westchnienie. Idę dalej.
    
    Może bym i dalej nie przywiązywał wagi do tego kontaktu, ale stałem się nagle jak profesor ze „Śmierci w Wenecji” T. Manna i koniecznie chciałem go znów ujrzeć. Odszukałem obóz, w którym przebywała cała kolonia. Znalazłem Feliksa wraz z innymi chłopcami w lecie, nieopodal. Wdrapywali się na drzewa, to były ich ćwiczenia sprawnościowe.
    
    Widzę wśród nich Feliksa. Pod drzewem stoi ich wychowawca, mężczyzna przed 30tką. Patrzy w górę co chłopcy robią. A oni skaczą jak małpy, drzewa nie są wysokie, więc niebezpieczeństwa dużego nie ma, nawet jakby któryś z nich spadł, to tylko trochę się potłucze. Trwa to kilka minut. Wreszcie schodzą na dół. Nikomu nic się nie stało, są zadowoleni i spoceni. Teraz pod prysznic. Nie wypada mi iść z nimi, chociaż chętnie bym to zrobił. Chłopcy w wieku 18 lat, co jeden to ładniejszy, a każdy o innym typie urody, ledwo co sypie się niektórym meszek, inni mają gładkie twarze, uśmiechają się do mnie. Czego ja tu właściwie chcę? Kim jestem? Zwracam się do wychowawcy:
    
    „Skąd jest ta grupa?”
    
    „Z różnych stron Polski” – odpowiada patrząc na mnie ...
«1234...»