Impreza na plaży cz. 12
Data: 19.02.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: LukaszLuke, Źródło: Fikumiku
... -Marta, co jest? -Nieeee, yyy... nic. - zająknęła się. -Przecież widzę, że coś nie gra. -Znam ten numer! -wypaliła. -Jak to znasz? -zdziwiłem się. -To numer... Jacka. -Twojego byłego, który zdradził cię z Adrianem? -Tak, tego samego! Zadowolony!? -Spokojnie, nie denerwuj się. O co tutaj chodzi? Marta się wścieka, w sumie jej się nie dziwię, ale to wszystko nie ma sensu. Najpierw Adrian, potem Adrian, Kaśka i Karolek, a teraz jeszcze jakiś Jacek!? Opróżniliśmy całą butelkę wódki, którą przyniosła, a do mnie dotarła treść smsa. Natychmiast zadzwoniłem do Michała, niestety nie odebrał. Kacper, ogarnij się, on jest w pracy i nie może rozmawiać, pocieszałem się i jednocześnie uspakajałem. Przecież nie stanie się nic złego, ale z drugiej strony, skąd on wiedział, że Michał wyszedł do pracy? Śledzi nas, czy co? Wierzcie, że byłem bliski obłędu. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, a czas do jego powrotu dłużył się niemiłosiernie. Około dwudziestej pierwszej, usłyszałem dzwoniący telefon, który wibrował na szklanym stole. Michał! -Halo, kochanie. Wszystko ok? - zapytałem. -Hej kotek, tak, a co miało się stać. Nie mogłem w pracy rozmawiać. Przepraszam. -Nie przepraszaj, to ja przepraszam za swoje zachowanie. -Kotek? Co się stało? Jesteś zdenerwowany. -Znowu wiadomość przyszła. Wyjaśniłem Michałowi całą sytuację, też się zdenerwował. Ale postanowiliśmy o tym więcej nie myśleć i zająć się normalnym życiem. Prosty i dobry plan. Będzie dobrze, pomyślałem, a wiecie jak nie lubię tego ...
... zwrotu. Przez kilka dni, faktycznie był spokój, żadnych smsów, kopert w skrzynce, nic. I znowu nadzieja, matka głupich, wzięła górę... może dał sobie spokój? W pracy układało się dobrze, jedyną niedogodnością był fakt, że czułem się źle. Osłabiony i to, czy spałem dwie czy dwanaście godzin, nie robiło różnicy. Budziłem się bez sił. Przeraziło mnie to, ale nie dałem się myślom i starałem się, nie zwracać na to uwagi. Michał zauważył co się dzieje, ale jakiekolwiek próby rozmowy o tym, zbywałem żartem, że mnie wymęczył w łóżku, albo, że ciężki dzień w pracy... Po prostu kłamałem. Sił na seks, było niewiele, ale nie chciałem sprawiać mu przykrości i kochaliśmy się jak zawsze. Następnego dnia, po drugim locie, poczułem się bardzo źle, na tyle źle, że obudziłem się na łóżku szpitalnym. -Co się stało? -zapytałem oszołomiony. -Jest pan w szpitalu. Stracił pan przytomność w pracy. -Nie pamiętam. -To normalne. Zrobiliśmy panu badania krwi, wyniki są niepokojące. -Mam białaczkę. - kątem oka zobaczyłem Michała, który trząsł się z przerażenia pod ścianą. -Tak wiem. - odpowiedział spokojnie lekarz. - Wyniki się znacznie pogorszyły. Musimy pana zatrzymać w szpitalu na kilka dni. Ta wiadomość nie poprawiła mi humoru, a wręcz odwrotnie. Wpadłem w gigantyczną depresję, a myśli krążyły wokół jednego... śmierci. Czy to już? Tak szybko? Nie jestem gotowy na pożegnanie się ze światem, a zresztą pieprzyć świat. Nie jestem gotowy rozstać się z Michałem! Nie teraz, nie tak szybko! To nie może się tak ...