1. Impreza na plaży cz. 12


    Data: 19.02.2020, Kategorie: Geje Autor: LukaszLuke, Źródło: Fikumiku

    ... skończyć, po prostu nie może! Wpadłem w histerię. Kto by nie wpadł, w takiej sytuacji. Lekarz obiecał, że przyjdzie do mnie, gdy się lepiej poczuję i przedstawi mi całą sytuację. Zjawił się po dwóch dniach, a Michał praktycznie zamieszkał w szpitalu i nie opuszczał mnie na krok. -Dzień dobry panie Kacprze. Jak się pan dzisiaj czuje? - zapytał siwy człowiek w lekarskim kitlu. -Bywało lepiej, ale ogólnie może być. -Pana wyniki, wykazały duży postęp w chorobie. Powiem panu szczerze, że jestem bardzo zdziwiony postępem choroby, w tak krótkim czasie. -Ja również. Myślałem, że zanim umrę, minie chociaż kilka lat. - powiedziałem, prawie płacząc. -Po pierwsze, nie umrze pan. Po drugie czy regularnie zażywał pan leki i jak wyniki terapii? Kurwa! Nie brałem leków od miesiąca, a terapię musiałem przerwać, ze względu na pracę. Nie pomyślałem o konsekwencjach. -Biorę leki cały czas, a terapia nie przyniosła żadnych zmian, ani na lepsze, ani gorsze. -skłamałem. -Według karty informacyjnej, nie ukończył pan terapii. Więc chyba oczywistym będzie pytanie... Dlaczego? -Ma pan rację, panie doktorze. Podjąłem nową pracę, która uniemożliwiła mi, stawianie się na terapii w wyznaczonych dniach, a jakakolwiek próba zmiany terminu, była niemożliwa. -To oczywiste. Terapia, musi przebiegać, ściśle pod kontrolą lekarza prowadzącego i w wyznaczonych przez niego dniach. W innym wypadku, byłaby ona nieskuteczna. W tym momencie, musi pan zacząć ją od nowa. Proszę się zastanowić, czy ważniejsza dla pana ...
    ... jest praca, czy zdrowie i życie. - po tych słowach, opuścił salę. Ostatnie słowa, zabrzmiały wyjątkowo zimno. Miał rację, zaniedbałem swoje zdrowie, na rzecz pracy i mam teraz tego konsekwencje. Widziałem, jak Michał rozmawiał z moim lekarzem, który okazał się, ordynatorem oddziału onkologii, nie wiem, jakim cudem uzyskiwał od niego informacje. Jak wiemy, w przypadku par homoseksualnych, partner nie jest uważany za rodzinę i nie dowie się niczego, choćby nie wiem co zrobił. Może podkradł patent Marty... i przedstawił się, jako mój brat? Po całej serii badań, kroplówek i wszystkiego, co było możliwe, plus dwunastu dniach, spędzonych w szpitalu, wyszedłem do domu. I powtórka z rozrywki, czyli zwolnienie lekarskie, na tym razem dwa tygodnie. Nie wpłynie to korzystnie na moją pracę, ale trudno, zdrowie ważniejsze. Michał, jak wiecie nie odstępował mnie na krok, ale Marta nie zjawiła się u mnie, ani razu, nawet nie zadzwoniła. Nawet moja szefowa, dzwoniła i pytała czy wszystko ok, jak się czuję, a moja przyjaciółka, nie. Przykro mi było, ale może miała ważniejsze sprawy na głowie. Miałem cichą nadzieję, że w pracy nikt się nie dowie o mojej chorobie, bo wtedy będę musiał się z nią pożegnać. A ja znowu o pracy... teraz czas na zajęcie się zdrowiem, o czym Michał, przypomina mi od kilku dni. W domu, byliśmy po około godzinie jazdy taksówką. -Kotek, połóż się, proszę. Wypoczywaj, tak zalecał lekarz. I błagam cię, nie rób mi tego więcej! - powiedział Michał, prawie płacząc i przytulając ...