Czerwony Smok.
Data: 09.04.2020,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: mkartys, Źródło: Fikumiku
Kobieta w czerwonej długiej sukni sięgającej marmurowej posadzki stoi pośrodku ogromnego holu i rozgląda się uważnie po, niezbyt zatoczonym pomieszczeniu hotelu niedaleko centrum miasta Rzym. Rzuca szybkie spojrzenia w kierunku mężczyzn siedzących przy barze, potem spogląda w moim kierunku, patrzy na mnie przez sekundę i przenosi wzrok po kolei na każdego mężczyznę, jaki jest w zasięgu jej wzroku. Przyglądam się jej uważnie. Jest moim zleceniem. Jest teraz wyższa ode mnie, ale wyraźny stukot jej kroków na posadzce zdradza wysokie szpilki, więc ma nie więcej jak metr siedemdziesiąt. Ma długie, proste, czarne włosy sięgające troszeczkę poniżej ramion. Ciemna karnacja, lekko wydatny nos i szczupła, pociągła twarz zdradzają jej włoskie pochodzenie. Nie jestem ekspertem w etnologii, ale w tym przypadku mam pewność stuprocentową. Jej makijaż, czerwona szminka, czarne grube kreski brwi, mocno zaznaczone długie rzęsy, niebieskawy cień na powiekach, świetnie komponuję się z głębią czerni jej włosów. W dłoniach trzyma małą czarną i świecącą torebkę, jaką zabiera się raczej na przyjęcia. Kobieta kończy przegląd zawartości holu, skupiając się tylko na mężczyznach i rusza w kierunku baru. Znajduję tam wolną przestrzeń w zaokrągleniu bufetu i zamawia drinka u barmana. Barman szybko uwija się z jej zamówieniem i stawia przed nią sporą dawkę brązowawego płynu w niskim szklanym naczyniu o grubym i pękatym dnie. Kobieta szybko podnosi szkło do ust i upija z niej małą zawartość. Jest na pewno ...
... zdenerwowana, rozumiem to. Wie, że dla jednego z tych mężczyzn, których uważnie, lecz zbyt szybko zlustrowała, jest celem. Któryś z nich ma na nią zlecenie. Jej zdenerwowanie nie pozwoliło jej spostrzec, że tylko ja mam wbitą w kieszonkę czarnej koszuli czerwoną mała spinkę. Jest zbyt mała, aby dostrzec z dalszej odległości małego czerwonego smoka, który oplata srebrną szpilkę. To mój znak, który powinna odszukać na mojej garderobie. Kobieta siedzi bokiem do holu i teraz ponownie lustruje przestrzeń wokół siebie. Przeskakuje wzrokiem po męskiej części populacji, ignorując zupełnie kobiety siedzące tu i tam. Jej wzrok pada na mnie. Już czas, pomyślałem, że i tak przeholowałem i wyciągam na stół przed sobą złożoną mapę. Jej wzrok szybko pada na żółtą okładkę z wyraźnym czarnym napisem „POLSKA”. Spogląda mi w twarz i chyba się rumieni. Odwraca wzrok i sięga po szklanicę, upijając sporą dawkę brązowego, przezroczystego płynu. Rozumiem. Musi teraz podjąć decyzję. Ma na to sporo czasu. Dziesięć minut, tyle mniej więcej jest przyjęte na podjęcie decyzji. Ja też mam ten czas i mogę zrezygnować ze zlecenia. Nie ma przymusu. To nie kontrakt na likwidacje celu, z którego nie można się wykręcić. To kontrakt na pozyskanie celu. Osobiście nie lubię określenia kontrakt używane przez większość znających temat, wolę określenie — zlecenie. Brzmi to mniej komercyjnie jak dla mnie. Mogę wstać i zwyczajnie wyjść zostawiając mapę na stole. To będzie znak dla celu, że się wycofuje. Na pewno nie jest ...