1. Rozterki cnotliwego Rafała cz. 1


    Data: 09.04.2020, Kategorie: Geje Autor: StaryPiec, Źródło: Pornzone

    ... rzutach do kosza i zobaczymy kto z nas najcelniej rzuca?” - zaproponował Piotrek. - „I księdza też zapraszamy” - dodał Olek. - „Zgadzam się pod warunkiem, że wszyscy będą rzucać, bo jesteśmy na wyjeździe integracyjnym”. Piotrek się skrzywił - „Grzesiek i Jasiek też? - przecież są to niedołęgi i nie będą umieli nawet wziąć piłki do ręki”.
    
    - „Wszyscy!” - odrzekłem tonem zdecydowanym.
    
    Turniej się zaczął. - „Może ksiądz będzie pierwszy?” - zapytał Piotrek, lecz ja odmówiłem. - „Ja na końcu”. - wolałem później, bo nie czułem się koszykarzem i trochę bałem się o swoją reputację. Po mojej odmowie turniej rozpoczął Piotrek, a za nim Olek. Piłka wpadała do kosza bezbłędnie – widać, że musieli trenować wcześniej. Olek wyrzucił piłkę w kierunku Grześka - „Grzesiu, jak nie trafisz do kosza, to jesteś Ciota!” - „Chłopcy, bądźcie grzeczni, bo zaraz przerwiemy grę!” - zaprotestowała Wiktoria. Podenerwowany Grzesiek wziął piłkę, wycelował i …..spudłował, wywołując gromkie oklaski Piotrka i Olka. „Chłopcy, jesteście niekoleżeńscy – krzyknęła niezadowolona Wiktoria. Sytuacja powtórzyła się u Jasia. Następni rzucali ze zmiennym szczęściem, lecz nikt nie reagował już na porażki tak żywiołowo, jak w przypadku Grzesia i Jasia. Kończyła się już pierwsza tura rzutów do kosza i wszyscy zwrócili uwagę na mnie. „Ksiądz jeszcze nie rzucał” - zauważył Olek i podszedł do mnie podając piłkę i udzielając grzecznościowych informacji: „Najlepiej tu stanąć i dobrze wycelować...”. Wziąłem piłkę – ...
    ... podszedłem – wycelowałem i … walnąłem piłką w obręcz kosza!... Kibice ucichli. Zmuszony byłem sam przerwać kłopotliwe milczenie: „Wiem, jestem Ciota, bo nie trafiłem!”. Na twarzy Olka pojawił się lekki rumieniec. - „No, niech się ksiądz nie przejmuje! - Może teraz postrzelamy gole do bramki?”. „Chłopcy, wracajmy już do ośrodka!” - rozkazała Wiktoria. „Pani profesor, bardzo proszę!” - odezwał się Piotrek łagodnym głosem. „Pani Wiktorio, ja tu jeszcze mogę przez chwilę z chłopcami zostać” - odezwałem się ratując sytuację. „No dobrze, kto chce to niech z księdzem zostanie, a reszta wraca!” - posumowała Wiktoria. Zostało ze mną czterech chłopaków z Piotrkiem i Olkiem, reszta osób, w tym Grzesiek i Jasio, wróciła z Wiktorią do ośrodka.
    
    Udaliśmy się na boisko. Piotrek stanął na bramce, a pozostali strzelali. Ja postanowiłem jako pierwszy. Podchodziłem do tego z wielką determinacją. W życiu rzadko grywałem w piłkę, ale tu chciałem przełamać kompleks i wypaść jak najlepiej. Ustawiłem piłkę – wziąłem rozbieg i co sił w nodze grzmotnąłem piłką w środek bramki. Tam stał Piotrek, lecz piłka go przewróciła i znalazła się w bramce. „Gol!” - Krzyknął Olek z entuzjazmem i podbiegł mi pogratulować. Piotrek jęknął i wstał z ziemi lekko obolały. - „Ale ksiądz ma kopyto.” - Tak Pan Bóg nas obdarzył – jednemu dał sprawniejsze ręce, a drugiemu mocniejsze nogi, żebym w razie czego sprawnie mógł uciekać” - zażartowałem. „Myślę, że księdza nikt nie będzie gonił, bo nie ma ksiądz wrogów” - odpowiedział ...
«1234...9»