Nareszcie, 2.
Data: 01.07.2018,
Kategorie:
Swingersi,
Autor: Tomnick, Źródło: SexOpowiadania
... do ciebie po...
– No, co ty? Do brata? Chyba żartujesz? – szatyn był rozbawiony.
– Nie przerywaj starszemu! Nie żartuję. Jeszcze powiem matce, żeby sprawdziła DNA. Ja płacę! Bo najwyraźniej musieli ciebie podmienić w szpitalu – głęboko westchnął i stuknął go palcem wskazującym. – Na twoim przykładzie widać, jak człowiek cierpi przez marną służbę zdrowia – odwrócił się i poszedł do swojego stolika. Brat ruszył za nim.
*
– No, dziewczyno. Dzisiaj jesteśmy twoimi właścicielami – stwierdza Edward. Uśmiecha się. – Znasz zasady? – pyta.
– Tak – potwierdzam też skinieniem głowy.
– Idziemy! – Delikatnie, ale stanowczo chwycił mnie za kark i wyprowadził z sali. Cały czas życzliwie uśmiechał się do mnie, ale ja drżałam. Byłam podniecona niepewnością. CO ze mną zrobią? Jak mnie potraktują? Czy wytrzymam? ILE osób będzie na spotkaniu? Bałam się! Bałam, ale właśnie ta słodka, dręcząca niepewność skłaniała mnie do powrotów do klubu.
Edward pokiwał komuś na pożegnanie. Ktoś z siedzących i obserwujących tańczącą parę, pożegnał ich uśmiechem i uniesionym kieliszkiem. Jego żona trzymała mnie za rękę. Facet był już podniecony.
– Jeżeli chcecie, to zapraszamy, ale teraz – rzuca do kogoś w bok.
Nie wiem, do kogo mówił. Nie mogę odwrócić się. I nie wiem, czy zapraszani skorzystali z oferty.
*
Wsiadamy do ich auta. Z przodu siada jeszcze jakiś mężczyzna. Wita mnie kiwnięciem głową i ruszamy. Siedzę z tyłu razem z Barbarą. Kobieta zakłada mi obrożę. Jeszcze zdążam ...
... i chowam moją ozdobę do torebki. Trochę przestraszyłam się, ale już wszystko w porządku. Nadal jestem zdenerwowana i podniecona. Barbara dopina smycz.
– Cholera! To łańcuch-smycz dla psa! – uświadomienie tego, deprymuje mnie. – Jeżeli mi tym przyłożą, to zostaną siniaki.
Barbara obejmuje mnie lewym ramieniem, a na dłoń zawija smycz. Prawą dłonią sięga do bluzki i rozpina dwa guziki i chwyta pierś. Maca ją, masuje, głaszcze sutek, paznokciem drażni i w końcu stawia brodawkę. Edward patrzy w lusterko i uśmiecha się z zadowoleniem. Dłonie trzymam na kolanach. Wysuwam prawą dłoń i chcę pogłaskać Panią po udzie. Przesuwam ją w kierunku krocza. Szybko obrywam dwa ciosy. Pani palcami ściska brodawkę jak w imadle, a lewą dłonią, owiniętą łańcuchem, bije mnie w policzek.
– Och...! – zaskoczona, nie potrafię zdobyć się na więcej. Policzek bardzo boli. Jestem oszołomiona jej brutalnością. Dłonie kładę na kolanach.
– Kto ci pozwolił, dziewczyno? – pyta groźnym tonem.
– Przepraszam – mój głos ledwie słychać.
Prawa dłoń Pani zsuwa się do mojego krocza. Pokonuje spódniczkę i zmierza do cipki.
Z całych sił zapieram się stopami i lekko unoszę, wciskając plecy w oparcie. Staram się utrzymać dłonie na kolanach. Z bólu pocą się. Dłoń Pani już dawno dotknęła mojej cipki, a teraz trzyma w dwóch palcach łechtaczkę i miażdży ją! Dosłownie! MIAŻDŻY!!
– Panowie! Mamy fajny egzemplarz! Przyszła bez stanika i bez stringów! O! Już jest mokra! – z uśmiechem informuje ich i odwraca ...