Swaty
Data: 03.07.2018,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: Marta, Źródło: Fikumiku
Marta była wzburzona propozycją ciotki. Co to jest?! Handel żywym towarem?! Chce mnie wyswatać ze starym dziadem! Rolnikiem, który nawet nie skończył podstawówki. Ze mną, kobietą wykształconą, elegancką... no i w końcu niebrzydką. Ostatecznie jednak uznała, że ciotka robi to z dobrego serca. Już dawno uważała ją za starą pannę, a od kiedy przekroczyła trzydziestkę, uznała, że trzeba ją desperacko ratować. Dlatego Marta zgodziła się przyjść do cioci Jadzi na niedzielny obiad. Pomyślała też, że już dawno nie była na randce... Ponadto była ciekawa przebiegu takiego spotkania. Wzburzenie Marty przeniosło się za to na Zenona – rolnika, z którym miała zostać wyswatana. Postanowiła utrzeć mu nosa. Będę dla niego przemiła, wręcz będę się do niego wdzięczyć... Założę najbardziej seksowną minispódniczkę, bluzeczkę z takim dekoltem, żeby sobie pooglądał moje cycki... Niech się stary tryk na mnie napali... a co?! A potem figa! Nie dla psa kiełbasa! Zenon przyszedł ubrany jak typowy wiejski stary kawaler. Miał wzorzysty sweter pod siwą, wyświechtaną marynarką, na nogach brudne buty. Widać było, że jego włosy raczej nie miewały kontaktu z szamponem. Zarost był nawiedzany przez maszynkę do golenia, ale chaotycznie. Można było się domyśleć, że mężczyzna nie chodzi do dentysty. Miał braki w uzębieniu, część zębów była zniszczona. W rękach miółł kaszkiet i trzymał mocno wytartą reklamówką, w której przyniósł litrową butelkę bimbru. Przygarbiony, wyraźnie nieśmiały, nie wiedział jak się ...
... zachować i co powiedzieć. Jąkał się. Z rozmowy wynikało, że mieszka razem z osiemdziesięcioletnią matką. Żyją w drewnianej chałupie, w której jest jedna izba, kuchnia i sień. Za to nie ma łazienki. - Dla mnie to niepojęte, jak ludzie mogą zrobić sobie kibel w domu. Przecie sracz stawia się nawet nie łobok stodoły, ale tak jak u mnie, za stodołą. – Mówił Zenon wycierając usta rękawem i pozostawiając na nim resztki konsumowanych potraw. Marta wyobraziła sobie jak musiałaby żyć jako żona Zenona, z gderliwą staruszką, w zimie brnąc w śniegu, żeby pójść za stodołę za potrzebą. Ona, która jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażała sobie, że będzie musiała przerwać dobrze rokujący doktorat i opuścić Warszawę. Zenek, jedząc kaszankę, spod krzaczastych brwi łypał małymi, świńskimi oczkami na Martę jak się krząta, jak kręci pupą. Wyglądała seksownie w białym fartuszku z falbankami. Jak pokojówka. Blondyneczka, z długimi, lekko falowanymi włosami. Miała śliczną buzię. Duże usta, starannie pomalowane czerwoną, krwistą szminką. Niemalże nieustannie uśmiechnięte. Okulary w czarnych oprawkach dodawały jej nie tylko powagi, ale i seksapilu. Kiedy podawała tacę z filiżankami uśmiechnęła się szeroko, nachyliła nad stołem, świadoma tego, że widać jej rowek miedzy piersiami. Zenon pożerał wręcz ten widok. Gapił się na jej biust jak w obraz. Dodatkowo kusił go silny zapach słodkich perfum. Podniecało go to, że ma do czynienia z kobietą wykształconą - i to – nauczycielką, że jest taka elegancka i ...