1. Trójkąt wileński


    Data: 24.06.2020, Autor: MrHyde, Źródło: Lol24

    ... odpowiedź.
    
    Stosunek Justyny do mężczyzny, w którym od południa pokładała coraz większe nadzieje i którego pokochała w błyskawicznym tempie, w ułamku sekundy zmienił się w swoje przeciwieństwo. Seks po kilku godzinach spaceru? Nie! Na to się Justyna nie umawiała! Gdyby z jego ust padło pytanie, prośba – tylko jak by miało ono brzmieć? "Hej, Justyś, dasz dupci? Bzykniemy się?” – na pewno by odmówiła. Ten sprytny student, podstępem, wykorzystując chwilową niedyspozycję jej chłopaka, perfidnie uwiódł ją, zwabił do łóżka, perfidnie osłabił jej czujność tymi swoimi bezecnymi paluszkami i cynicznie kusił ją do zbliżenia. Justyna, uwiedziona i wykorzystana, poczuła się podle. Na domiar złego, zdała sobie sprawę z własnej winy. Stało się dla niej jasne, że już przekraczając próg pokoju tego pokoju, przyjęła reguły gry studenta. Dała mu carte blanche. Już wtedy, nie poproszona, wyraziła zgodę na bzykanie. Bo co mogła zrobić na swoją obronę, gdyby student zaczął się do niej dobierać? Krzyczeć? Wzywać pomoc? Jasne, taka opcja jest zawsze możliwa, tylko bywa cholernie trudna do zastosowania, zwłaszcza wtedy, gdy ma się coś do ukrycia. Nawet w tej ostatniej sekundzie, mogłaby protestować, wrzeszczeć: "Michał, pomóż!” Tylko w jakim celu? Po to, by przyznać się do zdrady? O, nie! Zanim chłopak by się zbudził i ją uratował, członek studenta już dawno by się pluskał w jej pochwie. Krzycząc, straciłaby wszystko: i wianek i chłopaka. Lepiej więc już było nie krzyczeć i poświęcić samą ...
    ... cnotę.
    
    Dokładnie tego samego zdania była jej mokra wagina.
    
    - Arek! Przestań! Nie możemy! – Justyna podjęła ostatnią próbę przemówienia Arkowi do sumienia i rozsądku.
    
    - Właśnie dlatego musimy. – odpowiedział cynicznie podrywacz.
    
    Pierwsze pchnięcie biodrami było w miarę lekkie. Członek rozgonił tylko na boki fałdki skóry, broniące dostępu do dziewiczego skarbu. Za drugim razem, członek też zatrzymał się w pół drogi, dając ostatnią iskierkę nadziei na ocalenie cnoty. W trakcie trzeciego, bardziej energicznego, wręcz brutalnego, Justyna poczuła pieczenie głęboko w sobie. Wiedziała, że może zaboleć. Była przygotowana. Pilnowała się, by za wszelką cenę powstrzymać krzyk. Nie pomyślała tylko, że ten ból, albo coś innego, co mu towarzyszy, mógł sprawić jej przyjemność. Twardy, gruby, długi członek wrzynając się bezlitośnie w jej młode ciało, rozpychając się w jej pochwie, dał jej tę namiastkę niedalekiej rozkoszy, która rozproszyła zupełnie trzeźwe myśli dziewczyny i na chwilę pozbawiła ją kontroli nad głosem.
    
    - A! – Justyna wrzasnęła, mniej z bólu, a bardziej z radości.
    
    Od tej chwili, świat przestał istnieć. Arek był w niej raz głębiej, raz płycej. Poruszał się to szybciej, to wolniej. Całował ją, sapał, szeptał o miłości. Tarł członkiem to prawą krawędź, to zbaczał w lewą stronę. Wyskoczył z niej kilka razy i wszedł ponownie. Drażnił twardy guziczek łechtaczki, przyprawiając Justynę o palpitacje serca. Uwiedziona dziewczyna leżała pod nim w maksymalnym rozkroku i czuła ...