1. Jacek, część 1


    Data: 20.07.2020, Kategorie: Dojrzałe Autor: Anebelle, Źródło: Fikumiku

    Niemal dekadę temu, Jacek był świeżo upieczonym osiemnastolatkiem, pochodzącym z jakiejś wiochy pod Rzeszowem. Był takim typowym "grzecznym" chłopcem z wioski. Kulturalny, uśmiechnięty, interesujący się sztuką ( sam coś próbował rysować ) i dekorowaniem wnętrz. Uczył się w „garkotłukach”, jak nazywano wtedy liceum gastronomiczne i robił w tej zapyziałej szkółce za gwiazdę. Zawsze był jakiś taki miękki, pedałkowaty ale przy tym cholernie miły. Miły i słodki do mdłości. A ponieważ był słodki, ładny ( niemal czarne włosy z krótką grzywką zaczesaną na bok, okrągła buzia o wyrazie niewiniątka, piękne ciemne oczy o kształcie migdałów i niewielka ciemna bródka ), i pilnie się uczył, stał się ulubieńcem wszystkich nauczycielek i koleżanek. Faceci mieli go za „ciotę”, choć – jak podejrzewano – zazdrościli mu pozycji w szkolnej hierarchii i powodzenia wśród płci pięknej. Jacek, najczęściej nazywany, przez tę właśnie płeć, Jacusiem, szybko przekonał się jakie profity może nieść za sobą bycie „popular”. Ano na przykład takie, że dyrektorka szkoły, na jakiś miesiąc przed maturą załatwiła mu niezłą pracę – kelnerski etat w najlepszej knajpie w mieście. Mimo fatalnego czasu ( Jacek ambitnie zamierzał pisać egzamin z biologii ), przekonano go, że byłby frajerem, gdyby nie przyjął tej roboty. Zgodził się z tym i uwijał się jak potrafił, żeby pogodzić pracę z przygotowaniem do egzaminu dojrzałości. Pracował zwykle na drugą zmianę, podczas największej frekwencji w restauracji, tak więc szybko ...
    ... poznał trudy kelnerowania. Ale spisywał się całkiem dobrze, szefowa była zadowolona – był miły dla gości, bez przerwy się uśmiechał ( jego dołeczki na okrągłych policzkach robiły furorę ), ładnie prezentował się w czarno-białym uniformie i zgarniał całkiem przyzwoite napiwki. Na fali popularności, szefowa postanowiła, że Jacek będzie najwłaściwszą osobą do obsługi tzw. specjalnych wieczorów. Pamiętnym dla naszego ( wtedy ) osiemnastolatka specjalnym wieczorem, był wieczór panieński córuchny jakiegoś lokalnego biznesmena. Córuchna, czyli przyszła panna młoda, miała około trzydziestki i wraz z kilkoma koleżankami w zbliżonym wieku, zajmowała rząd stolików pod ścianą. Na imprezie obecny był również tatulo – biznesmen wraz ze swoją tłustawą małżonką o fizjonomii ubarwionej rozmaitymi mazidłami, co czyniło ją podobną do „stylowej” rosyjskiej lafiryndy ( tak właśnie widział ją Jacek ). Pracowity maturzysta przez cały wieczór spełniał kulinarne zachcianki lekko już pijanego towarzystwa, które życzyło sobie wciąż nowych potraw i napitków. Był trochę wkurzony, gdyż szefowa zostawiła go w lokalu samego, a towarzystwo było coraz bardziej wstawione. Stał za barem w kelnerskim uniformie, robił dobrą minę do złej gry, czarując wszystkich swoimi dołeczkami i oczekiwał na zamówienia. - Panie kelner! - wołał tatulo biznesmen, jedyny facet w tamtym towarzystwie, wyjątkowo obleśny typ w typie leśnego trolla, - proszę szybciej z tym winem! - Młody człowieku – wrzeszczał jakiś babsztyl - ile mamy ...
«1234...»