1. Kłamca (II)


    Data: 06.08.2020, Autor: blackjack, Źródło: Lol24

    ... uwierzyłbym.
    
    – Boję się.
    
    Podszedł bliżej i zajął miejsce naprzeciwko.
    
    – A gdybym dał słowo, że nic ci się nie stanie?
    
    Uniosła głowę i zatopiła wzrok w jego oczach. Dopiero teraz zauważyła, że musiał być nieziemsko zmęczony. Świadczyły o tym ciemne obwódki wokół nich, niewielka opuchlizna i przekrwione białka.Nic nie mogła na to poradzić, ale podobała jej się jego twarz. Była wyrazista, surowa, taka charakterystyczna. Z pewnością dawał się zauważyć w tłumie.
    
    Powiodła wzrokiem niżej, aż zatrzymała się na opalonych dłoniach. Były duże, silne, o połamanych paznokciach i szorstkiej skórze. Wczoraj jedna z tych rąk dotykała najintymniejszego miejsca na jej ciele…
    
    Marianna zrozumiała, że znów się zaczerwieniła. Opuściła wzrok i zagryzła wargi. Wcale nie chciała, ale poczuła dziwne podniecenie. Odruchowo zacisnęła uda, jakby to miało w czymkolwiek pomóc.
    
    – Chcesz się kochać? – spytał cicho. Doskonale orientował się, co się dzieje z siedzącą przed nim kobietą. Miała taką szczerą twarz i oczy, które powiedziały mu więcej niż słowa.
    
    Zaprzeczyła ruchem głowy i poczerwieniała jeszcze bardziej.
    
    – Jesteś pewna?
    
    – Tak.
    
    – Chodź tu do mnie – objął jej nadgarstek i przyciągnąwszy do siebie, zmusił, by usiadła na jego kolanach.
    
    – Na pewno? – wyszeptał, przeczesując placami jedwabiste włosy. Marianna zadrżała. Całe jej ciało pulsowało niemożliwą do opisania tęsknotą. Dlaczego ten mężczyzna tak na nią działał?
    
    Z bliska jego twarz była jeszcze bardziej ...
    ... fascynująca. Uniosła dłoń i przesunęła opuszkami palców po spierzchniętych wargach. Ich spojrzenia skrzyżowały się, splotły w nierozerwalną nić, zatonęły w sobie nawzajem.
    
    – Nie – odpowiedziała szeptem.
    
    – Kłamczucha – uśmiechnął się krzywo. A potem nagle wpił się w jej usta, zniewalając ją, dusząc w zarodku każdy sprzeciw. Był brutalny, nieustępliwy, wygłodniały. Lecz to wcale nie oznaczało, że ją przeraził. Splotła palce na jego karku i odpowiedziała z takim samym zapałem, kompletnie tracąc całe opanowanie, tonąc we własnych, nieznanych dotąd pragnieniach.
    
    Bez znaczenie stało się to, że był mordercą, który w każdej chwili ją mógłby zabić. To, że był całkiem obcy, tak bardzo, że nawet nie znała jego imienia.
    
    Liczyło się tylko pożądanie, podniecenie, rozprzestrzeniające się po całym ciele, kumulujące w dole brzucha.
    
    Oszołomiona, nawet nie zauważyła kiedy znaleźli się na kanapie. Mężczyzna ściągnął teraz oporne dżinsy i pokrywał pocałunkami zgrabne uda.
    
    I wtedy poczuła, że coś ją uwiera w prawy bok.
    
    Coś zimnego, o dobrze znajomym kształcie.
    
    Poczuła i przypomniała sobie, kim jest ten, który z takim żarem pieścił jej ciało.
    
    W ułamku sekundy przez głowę Marianny przewinęło się tysiące myśli. I zamiast podniecenia, pojawiła się niepewność, a wraz z nią strach.
    
    Z determinacją wplotła palce w jego włosy, a drugą ręką wymacała pistolet.
    
    Wyszarpnęła go nagłym ruchem i zaskoczony Witalij patrzył teraz wprost w lufę swej własnej broni.
    
    – A teraz mnie puść – ...
«12...456...»