Sesja fotograficzna - 6.
Data: 17.08.2020,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Tomnick, Źródło: SexOpowiadania
... nie żałowałam go. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Jednak już nie wykazywał nadmiernego entuzjazmu.
Za drugim razem było jeszcze lepiej, ale na koniec, kiedy żegnaliśmy się, Marek powiedział, że następnym razem przyjedzie z kolegą, bo inaczej nie da rady takiej dupie.
– Chyba, że chcesz dwóch kolegów?
– Zastanowię się – obiecałam z miłym uśmiechem.
Ooo...! Źle go oceniłam. To ja mam zakładać klubik swingersów, bo trzech facetów ma ochotę wyruchać za darmo babkę z ponadprzeciętnymi potrzebami?! Niedoczekanie. Zakończyłam nasze kontakty. On chciał decydować! Też coś...
Wolałam korzystać z doraźnych możliwości. Odnawiałam niektóre znajomości, żeby czasami sobie dogadzać seksualnie. Ale faceci w moim wieku albo byli zajęci, albo zaniedbani kondycyjnie. W sumie na jedno wychodziło. Trzeba było poszukać w innej grupie wiekowej. Geriatria mnie nie pasjonowała, więc...
*
Potem znaleźliśmy ogłoszenia firm holenderskich i niemieckich, funkcjonujących u nas i poszukujących w Polsce pomocy w rozliczeniach podatkowych. Nie były to duże firmy. Nawet nie były średnie. Najpierw ich rozliczenia miały dotyczyć pojedynczych transakcji, jednej inwestycji, potem drugiej. Potem rozliczaliśmy bieżącą działalność w obrębie kwartału, potem drugiego, aż nakłoniłam niektóre z nich do podpisania umowy na dwanaście miesięcy. Nadal byli zadowoleni. Dobrze płacili. I w terminie! W międzyczasie Ewa przekazała mi kierowanie firmą. Już nie byłam p.o. kierowniczką! Dostałam nieznaczną ...
... podwyżkę. Potem zatrudniłam dwie pracowniczki. Musiałam. Brakowało miejsca na kolejne biurka, więc wynajęłam dodatkowe, spore pomieszczenie w tym samym budynku. Zrobiło się trochę luźniej, czyli normalnie. Pracy nie ubywało. Wręcz odwrotnie.
Siłą rozpędu pojawiły się inne firmy.Mundpropaganda! Tak wyjaśnił nam nasz sukces jeden z niemieckich przedsiębiorców. Oni i Holendrzy był bardzo zadowoleni z możliwości przeprowadzania rozliczeń w Polsce. Umowę podpisali na rok. Potem przedłużyli na kolejny. Następna opiewała już na pięć lat! Sam nadzór był już wystarczająco praco- i czasochłonny, a mnie również przybywało lat i wyraźnie ubywało energii. Ewka kazała mi przyjąć asystentkę. Zamiast sprawozdań spotykałyśmy się, aby wypić kawę i zjeść jabłecznik. W końcu zażądałam piernika albo sernika. Uległa. Też potrafiłam się postawić.
Ewka zawsze miała jakieś zdjęcia albo slajdy do pokazania. Kiedyś, po powrocie z miesięcznej wycieczki do Australii, prawie przez godzinę pokazywała mi z projektora tylko zdjęcia ptaków, głównie papug. Co za widoki! Ferie kolorów! Siedziałam, oglądałam i słuchałam jak urzeczona. To samo miesiąc później, ale wówczas pokazywała mi krajobrazy. Takie widoki działały na mnie kojąco. Już wówczas ogólnikowo opisywałam to, co najważniejsze w firmie: porażki i sukcesy. Te drugie ZAWSZE przeważały. Ewa słuchała jednym uchem, ale sprawiała wrażenie zainteresowanej. Chyba.
*
Czasami widywałam Heńka, idąc ulicą, czasami jadąc samochodem. Kiedy przypadkowo ...