-
Nowy Świat Czarownic, cz. 40
Data: 20.08.2020, Autor: nefer, Źródło: Lol24
... kocham cię bardziej niż siebie samą i własny honor. - Jesteś moją panią i małżonką, księżniczko. Może nie wykazaliśmy się na tej łące wyrafinowaniem godnym szlachetnie urodzonych, ale w niczym nie umniejsza to naszego honoru. A już na pewno nie twojego – zażartował, próbując ją pocałować. - Wybacz mi, paniczu Marcusie. Może kiedyś zdołasz mi wybaczyć. - Uchyliła się wargami. - To dlatego, że tak cię kochałam, nadal kocham, a ty... Ty nie chciałeś, nie potrafiłeś tego dostrzec. Wiem, to nie twoja wina. Wiem, nie miałam prawa... Wybacz mi, to był jedyny sposób. - O czym ty mówisz, ukochana? Poczuł zdziwienie, potem niepokój. Emocje rozkoszy opadały i chociaż nadal osłabiony, zaczynał myśleć coraz jaśniej. Dlaczego Berenika aż tak się przed nim kajała? Już dawno wybaczył jej dawne podstępy i intrygi. Wybaczył szczerze i związali razem swój los. On sam też nie był zresztą bez winy. - Wybacz mi, może kiedyś potrafisz przynajmniej to jedno. Dziewczyna nadal obejmowała go z desperacją rozpaczy. Osłabiony oddaniem mocy nie znalazł sił i ochoty by rozerwać ten uścisk. To normalne, zawsze po takim akcie tracił siły. Nieodzowny aspekt przekazywania mocy. Ale pani szlachetnej krwi, wzmocniona tą samą mocą, powinna odczuwać radość i euforię, a nie zadziwiający smutek. Zaraz zaraz, czegoś tu brakowało. Moc utracił, ale czy ktoś ją przejął? Nie przypominał sobie ssania! Zawsze pojawiało się ssanie! Odkąd pierwszy raz kochał się z fałszywą Anitą, ktokolwiek podszył się ...
... pod jej postać, poprzez wszystkie zbliżenia z Bereniką i Aurorą, czy też nawet z Ragnegą i Berengarią, zawsze pojawiało się ssanie. A tutaj nie! - Ukochana, co ci...Straciłaś moją moc? Może to dlatego, że nosisz nasze dziecko? Ponowił próbę uwolnienia się, bezskutecznie. - Nie, Marcusie... Znienawidzisz mnie za to, co zrobiłam. Ale nie potrafiłam inaczej. Nie potrafiłam, bo cię kocham. Kochałam od dawna, chociaż nie miałam prawa. A ty tego nie dostrzegałeś. - O czym ty mówisz? Nie doczekał się odpowiedzi, uwagę chłopaka odwrócił szybki tętent kopyt. Ktoś nadjeżdżał spiesznym galopem. Zwiadowcy tana? Przecież mieli się nie wtrącać. Tym razem z trudem zdołał odwrócić głowę. Kolejny samotny jeździec po drugiej stronie rzeki, kolejna amazonka. To nie uległo wątpliwości, chociaż jej twarz skrywał kaptur. - Odsuń się, dziewko. Zrobiłaś już swoje i dostałaś zapłatę. Ten głos... - Tak, dostałam, ale sama już nie wiem, czy takiej właśnie chciałam, szlachetna pani... - To nieważne, grunt, że wykonałaś, co do ciebie należało. Czy było to warte zapłaty, to już twoja sprawa. A teraz odsuń się, szybko. Możesz mi się jeszcze przydać. Nie wierzył własnym uszom. Kobieta siedząca na koniu przemawiała głosem Bereniki! Odrzuciła kaptur i ujrzał piękną, chociaż zimną w tym momencie twarz ukochanej. Władczym tonem wydawała rozkazy, komu jednak? Samej sobie? Bo przecież rozmawiała również z Bereniką! Dziewczyna, z którą właśnie się kochał i której oddał albo i nie oddał ...