Jak zostałam kobietą? I potem..cz.VIII " Powrót "
Data: 23.07.2018,
Autor: abigail, Źródło: Lol24
... już nie wiem?
Ceremonia w kościele przebiegła na szczęście szybko, i tak jakoś obok mnie. Mimo to że byłam bardzo stremowana i myślami nieobecna, udało mi się nie palnąć żadnej większej gafy. A te małe potknięcia szczęśliwie umykały uwadze ogółu. Szczerze mówiąc, duża w tym była zasługa Tomasza. Opanowany i opiekuńczy, natychmiast reaguje na najmniejsze sygnały ewentualnej wpadki i przejmuje inicjatywę, chroniąc mnie przed totalną kompromitacją. Wydawałoby się, że życie zahartowało mnie na tyle bym mogła dać sobie radę w każdej sytuacji, ale tak naprawdę to chyba jednak nie miałam racji.
Cały wieczór unikam go jak ognia. Staram się trzymać od niego z daleka krążąc po sali i bacznie kontrolując gdzie się aktualnie znajduje. Ale wystarcza jednak drobna chwila mojej nieuwagi, zagapienia i czuję jak ktoś ujmuję moją dłoń. Nawet nie zdążyłam na to zareagować, gdy słyszę JEGO głos.
- Zatańczymy!-
W tym jego "zatańczymy” nie było ani krzty zapytania czy zaproszenia, po prostu stanowcze stwierdzenie faktu, prawie polecenie, rozkaz. Ten ton jego głosu, nieprzyjmujący żadnego sprzeciwu, oporu. Bezceremonialnie, nie czekając wcale na moją reakcję pociągnął mnie za sobą w stronę tańczących par. Byłam zaskoczona, potem wściekła. Wściekła na siebie o to, że poszłam za nim zupełnie jak takie pokorne ciele. Bez oporu, bez najmniejszego gestu sprzeciwu, co do cholerki się ze mną dzieje i co on sobie myśli?
A Tomasz, zupełnie jakby nigdy nic, obejmuje mnie w pasie i silnym ...
... ramieniem przyciąga do siebie. Dosłownie w ostatniej chwili, zapierając się łokciami zdążyłam odgrodzić od jego torsu. Usiłuję go odepchnąć, ale robię to jakoś słabo i niezdecydowanie tak, że oczywiście nie daję rady. Jednak najgorsze jednak miało dopiero przyjść, to, że miękłam w jego objęciach dosłownie jak wosk i to, że nie panując już nad swoim ciałem, wbrew samej siebie, zarzucam ręce na jego szyję i tuląc się mocno czuję go całą sobą. Potraktował to, jako moją kapitulację, przyzwolenie i nie pozwolił mi już od siebie odejść. A ja podświadomie zaczynałam się zastanawiać, czy tak w ogóle naprawdę chcę by mnie z tych objęć wypuścił.
Tańczymy kawałek za kawałkiem i nie zwracam już uwagi na to, co się wokół nas dzieje. Mało mnie to zresztą obchodzi. Liczy się tylko tu i teraz. Podczas którejś z przerw łapie się na tym, że siedzę mu na kolanach, chłonąc wzrokiem każdy jego gest, uśmiech, spojrzenie. Zachowuje się zupełnie tak jakbyśmy od zawsze byli dobraną parą i nigdy się nie rozstali.
Jednak otrzeźwienie przyszło szybko, na widok obserwujących nas przyjaciółek. Siedzące w drugim końcu stołu, przyglądające się całej tej sytuacji, roześmiane od ucha do ucha i jakoś dziwnie z siebie zadowolone, rozprawiały żywo miedzy sobą zerkając na nas co chwilę. Wtedy w lot zrozumiałam, o co tu jest grane. Zerwałam się jak oparzona z jego kolan, coś tam wybąkałam, że muszę do toalety a odchodząc od stołu ciągnę Roberta za rękaw, dając mu tym znać, że chcę z nim porozmawiać.
-Robert, ...