-
Inwestor - początek. Czytać jednak należy na końcu :).
Data: 29.07.2018, Autor: AnnaKowalska, Źródło: Lol24
... nieszczęśliwy? - No. Musisz. Oni wszyscy są. A one ich ratują z otchłani rozpaczy, smutku, bólu i czego tam jeszcze… - Dla twojej wiadomości panno Izabelo… - Oj, już nie panno, nie panno… - Sytuacja wygląda tak, że od wczoraj, już na zawsze będziesz moją panną. I cieszę się, że sobie ciebie zostawiłem. - Grasz na czymś? - Słucham? - Powinieneś jeszcze na czymś grać, nigdzie nie widzę żadnego instrumentu. Może chociaż na flecie? - Zaraz ciebie nauczę grać na flecie, jak nie przestaniesz robić mi uwag. - Powinnam jeszcze zrobić śniadanie, ale nie masz nic w lodówce. - Rzadko jadam w domu. Czemu powinnaś? - Tak jest w konwekcji: dziewica, sex, tańce, śniadanie. I ono zawsze im smakuje. Zapamiętaj. Skąd ty się urwałeś. Te twoje panny, to co czytywały w podstawówce? - Sigmunda Freuda, Friedricha Nietzsche, Immanuela Kanta, nie wiem dokładnie. - Dwóch smutnych Niemców i Austriak, też smutny. I ty śmiesz twierdzić, że nie jesteś nieszczęśliwy. - Śmiem. Powiedz lepiej jak się mają dolne partie twojego ciała? Iza przesadnie kołysze biodrami na boki i krzywi się znacząco: - Ujdzie. Troszkę gorzej kiedy siadam, ale myślę wtedy o sosnach. Ale patent. Gdzieś ty to wyszperał? - Czuję się urażony. To była moja własna inwencja. - O, to jestem pod wrażeniem. Kawki? - Poproszę. Potem się ubierz, pójdziemy na śniadanie. - Dobrze. Możemy zrobić zakupy? Żeby było coś w lodówce i czy tu w ogóle można gotować? Używałeś kiedyś swojej ...
... kuchni, jako kuchni? Tu jest tak – sterylnie. - Kuchnia była kilkakrotnie używana. Jest czysto, bo zatrudniam fachowców, od sprzątania też. - Muszę cię zmartwić, trafiła ci się niewykwalifikowana jednostka pracująca. - Zorientowałem się wczoraj, po pewnym oświadczeniu. Przypominam ci, że miałaś się ubrać. - Dobrze. Już. Ostatni łyk kawy i już idę. Trzy minuty i będę gotowa? A ty? Ty też się przecież musisz ubrać. Iza założyła delikatnie marszczoną, blado niebieską spódnicę, do której sama doszyła duże czerwone kieszenie, z ogromnymi czerwonymi guzikami. Białą koszulę z kołnierzykiem, od której odpruła rękawki i sandały z czarnych pasków, nie poddawane żadnym modyfikacjom. Spojrzała na siebie w lustrze, stojącym obok szafy. Oprawionym na fajnym metalowym stojaku, służącym też za wieszak. Uznała, że powinno się nadać na śniadanie na mieście, w sobotni poranek. W końcu to nie jest żadne oficjalne wyjście. Weszła do przedpokoju, zobaczyła Pawła i zmieniła zdanie. - Garnitur? Gdzie my idziemy na to śniadanie? Daj mi 30 sekund. Pójdę się przebrać. Mam czarną jedwabną sukienkę w pół łydki, to może się lepiej nada. Paweł lustruje ją z góry na dół i stwierdza: - Nie ma potrzeby. Jest w porządku. Masz jakieś buty na obcasie? - Nie. Nie lubię obcasów. - Będziesz musiała polubić. A przynajmniej zaakceptować. - Jak mus, to mus. Rozumiem, że to dotyczy tych wyjść, kiedy jesteśmy razem. Sama mogę chodzić w bezpiecznych butach. - Kiedy w takim razie masz zamiar ...