Akcja charytatywna dla domu dziecka. Marta i biznesmen
Data: 18.08.2018,
Autor: Historyczka, Źródło: Lol24
Akcja charytatywna
Mam na imię Marta. Jestem nauczycielką historii. Bardzo mocno zaangażowałam się w działalność fundacji wspierającej domy dziecka. Sama wychowywałam się bez ojca. Kiedy matka trafiła na kilka miesięcy do szpitala, ja, jako nastolatka, znalazłam się na ten czas w domu dziecka.
Atmosfera w naszym domu dziecka była koszmarna. Dlatego, kiedy dorosłam, zaangażowałam się w pomoc dla tych przybytków. Szczególnie dla tego w naszym miasteczku. Był mały, więc wychowawcom udało się stworzyć dość dobry klimat, mimo że wychowankowie nie byli aniołami. Niestety stary budynek wymagał gruntownego remontu i pojawiło się widmo zamknięcia domu dziecka. Nasza fundacja musiała zdobyć fundusze.
Swoją działalność, jako fundacja, intensyfikowaliśmy w grudniu, bo czas przedświąteczny sprzyjał zbieraniu datków na naszych podopiecznych. Często było tak, że wysyłano mnie do jakiegoś Prezesa, żebym prosiła o wsparcie, bo uważano ze wobec kobiety wpływowy biznesmen będzie chciał pokazać że ma gest.
Podobnie było teraz. Szef naszej fundacji zadzwonił żebym poszła do największej firmy w naszym regionie, która handluje z zagranicą i porozmawiała z jej prezesem.
-Załóż jakąś minispódniczkę. Odstaw się porządnie, jak to ty potrafisz… Wiadomo, że oni maja potężną kasę i do tego lansują się na firmę odpowiedzialną społecznie.
Nie musiał mi powtarzać, jak ważna jest duża suma. Dom dziecka z ul. Warszawskiej był w fatalnej kondycji i tylko takie wsparcie mogło go uratować. ...
... Dlatego byłam mocno zmotywowana na rozmowę z prezesem.
Postanowiłam rzeczywiście założyć mini – moją ulubioną małą czarną. Czarne kozaczki na szpilce i pończochy oraz grafitowy, dopasowany żakiet. Prezes był eleganckim i przystojnym facetem po trzydziestce.Miał na imię Dawid. Podobno rodzice nadali mu to imię na cześć Rockefelera. Ojciec Dawida zaczynał jako pomocnik mechanika w Niemczech, mimo, że miał wykształcenie jedynie podstawowe, przez lata pracy dorobił się majątku na ściąganych z Niemiec autach. Wtajemniczeni twierdzili, że kradzionych.
Szybko podchwycił temat i rzeczywiście mówił o tym, jak to ich firma jest odpowiedzialna społecznie.
Przez cały czas rozmowy lustrował mnie wzrokiem. Celowo tak mnie posadził, żeby oglądać sobie moje nogi. Peszyło mnie to dosyć, odruchowo próbowałam obciągać w dół spódniczkę, ale była ona jednak dość krótka. Moje usiłowania obciągnięcia w dół spódniczki chyba go tylko rozbawiały, a może trochę podniecały?
-Jest pani piękną kobietą.
-Dziękuję… jest pan bardzo miły... – uśmiechnęłam się nieco stremowana.
-Ma pani piękne nogi.
Zupełnie nie wiedziałam jak na to zareagować. Najwyraźniej zamierzał mnie podrywać… Nie powiem, żeby mi to nie schlebiało...
-Dziękuję… ale naprawdę nie trzeba tych komplementów… Każda kobieta ma swoje wady i dostrzega je…
-Doprawdy? A więc jakie ma pani wady? Bo ja ich nie widzę…
Rozmowa biegła na dziwne tory. Nie wiedziałam jak się zachować. Przecież nie powiedziałbym mu, że mam za duży ...