Szalony wypad na żagle
Data: 21.08.2018,
Autor: Micra21, Źródło: Lol24
Rok dwa tysiące siódmy, początek lipca, sobota godzina szósta rano, jadę do Rucianego-Nidy na żagle. Nareszcie po kilkunastu latach mogę wejść na pokład żaglówki. Mój dobry kolega, Tomek zaproponował mi wypad na sobotę i niedzielę na Mazury, gdzie w Rucianem-Nidzie stacjonuje jego łódź. Mamy całe dwa dni na pływanie po Mazurach. Całe DWA DNI!!! Z radości nucę sobie pod nosem jakieś piosenki żeglarskie, dziś już nie pamiętam, jakie. Sobotni poranek powitał mnie o piątej pełnym słońcem i czystym błękitem nieba. Czekało mnie dwieście kilometrów jazdy, na szczęście nie samotnej, bo zabrałem na ten króciutki, dwudniowy wypad moją przyjaciółkę, Monikę. W Rucianem mamy zarezerwowany pokój w niedużym pensjonacie "Róża Wiatrów”, tak na wszelki wypadek, bo przecież na "Futrzaku” (tak nazywa się łódź kolegi) mamy do dyspozycji kabinę z czterema kojami. Z nazwą jachtu wiąże się śmieszna historia. Kilka lat temu rodzina kolegi miała długowłosego kociaka, persa o imieniu Futrzak, a świeżo kupiony jacht typu Sportina miał wykładzinę ze sztucznego futerka na burtach kabiny. Synowie Tomka stwierdzili – jak łódka ma futro, to będzie nazywała się "Futrzak”. I tak już zostało.
Jak zwykle, wyjazd z miasta zabiera trochę czasu, ale po dłuższej chwili przeciskania się przea zatłoczone ulice wyjeżdżamy na trasę wzdłuż rzeki i jedziemy w kierunku Serocka i dalej przez Pułtusk, Ostrołękę do miejscowości Stare Kiełbonki, gdzie jest zjazd do Rucianego. Po drodze zatrzymujemy się na leśnym parkingu w ...
... okolicach Kadzidła. Bardzo lubię to miejsce, pięknie położone w środku lasu i trochę odsunięte od jezdni. Słabo oznakowane, widać je w ostatniej chwili i nikomu nie chce się ostro hamować, więc rzadko ktoś tu się zatrzymuje. Ja wiem dokładnie gdzie to jest, bo często jeżdżąc na Mazury zatrzymuję się tu. Dzisiaj z Moniką szukamy samotności we dwoje, chcemy trochę pobyć razem, napić się dobrej kawy i porozmawiać o paru sprawach. Mamy o czym pogadać, bo znamy się już ponad czterdzieści lat, gdzieś od szkoły podstawowej. Kiedyś, w młodości, byliśmy parą. Los jednak zdecydował inaczej, głównie za sprawą Jej Rodziców. A może ja byłem wtedy zbyt niedojrzały....? Zapewne przyczyn było kilka, ale stało się, jak się stało. Nasze życiowe drogi rozeszły się w pewnym momencie. Każde z nas założyło własną rodzinę, przyszły na świat dzieci. Osobno układaliśmy swoje życie, choć... muszę przyznać, że nigdy jej nie zapomniałem. Zawsze wiedziałem, co dzieje się u Moniki – a to za sprawą wspólnych, dalszych lub bliższych znajomych, a to okazyjnego telefonu, czy kartki na święta. Ona też życzliwie interesowała się moim losem, czasem przez kogoś przesyłając pozdrowienia.
Jakieś dwanaście lat temu spotkaliśmy się całkiem przypadkowo (o ile ktoś wierzy w takie przypadki) na imieninowej kolacji u wspólnych znajomych - byliśmy tam bez swoich małżonków. Przetańczyliśmy całą noc i wszystko to, co było w młodości, nagle wróciło. I uderzyło w nas z niespotykaną siłą. Poczuliśmy tę tak zwaną "chemię”. ...