Szalony wypad na żagle
Data: 21.08.2018,
Autor: Micra21, Źródło: Lol24
... siebie) sobotnie popołudnie i calutką noc. Plany były trochę inne, ale zupełnie nam to nie przeszkadza. Powiem więcej – jesteśmy szczęśliwi, bo będziemy mogli kochać się do woli i to całkowicie swobodnie, bez ograniczeń czasowych. Życie jest piękne! Chociaż pisze różne scenariusze, to tym razem dobre dla nas, ba, to jest najlepsze, co mogło nam się zdarzyć, przynajmniej w tej chwili. W tym miejscu powiem, że jak dotychczas, nie mieliśmy dla siebie więcej czasu, niż godzinę, może półtorej, a dla nas to zdecydowanie za krótko. Ale i tak uważam nasz seks za bardzo udany, choć te wykradane chwile już nas trochę zmęczyły. Zresztą przy naszych temperamentach seksualnych to wszystko za mało. Możemy kochać się zawsze (no, powiedzmy, prawie zawsze) bez względu na porę doby i miejsce, jeśli tylko mamy zapewnioną wystarczającą intymność. Nasz pierwszy stosunek miał miejsce w samochodzie, na jakimś ciemnym parkingu na obrzeżach miasteczka. Doszło do niego absolutnie spontanicznie, ot impuls, potrzeba chwili. Zresztą samochód był często naszym azylem, szczególnie w lecie, Dojrzali ludzie, dobrze po czterdziestce, a zachowują się jak zakochani nastolatkowie... No cóż, tacy po prostu jesteśmy i dobrze nam z tym!
Piękne sobotnie popołudnie mija bardzo szybko i zbliża się wieczór. Powoli, wędrując wzdłuż jeziora i patrząc na pływające jeszcze po wodzie łódki, wracamy do naszego pensjonatu. Moja przezorność związana z rezerwacją pokoju na ten weekend w tym momencie sprawdziła się w stu ...
... procentach, inaczej musielibyśmy szukać jakiegoś noclegu. A tak mamy zagwarantowane wygodne łóżko, łazienkę z ciepłą wodą i dobre, jak się okazało, jedzenie w pensjonacie. Idąc do "Róży Wiatrów” widzimy ludzi, podobnie jak my, spacerujących po Rucianem. Nikt się nie spieszy, widać nastrój wybitnie urlopowy. Pogoda w dalszym ciągu świetna, jak przystało na lipiec, nawet wieczorem jest dość gorąco. Wiatr ustał całkowicie, słońce już pomału schodzi niżej na zachodniej stronie nieba. Kocham Mazury, tu zawsze odpoczywam psychicznie od pędu wielkomiejskiego życia. Jakoś tak nad wodą nie mam potrzeby spieszyć się gdziekolwiek.
Wchodzimy do pensjonatu w porze kolacji. Wpadamy do pokoju na szybką wizytę w łazience i schodzimy coś zjeść. Po kolacji, jako, że słoneczko zachodzi dopiero koło dziewiątej wieczorem, idziemy na pomost posiedzieć trochę nad wodą i poczekać na zachód słońca. Przytuleni zauważamy powoli zapalające się światełka nad brzegami jeziora. Obejmuję Monikę w niemym porozumieniu. Wiem, że tak samo jak ja kocha te widoki. Woda jest gładka jak lustro i wszystko widać podwójnie – na brzegu i odbite w wodzie. W ciszy słychać dalekie głosy śpiewające przy ogniskach, lub nawołujące dzieci do spania. Jednym słowem wakacyjna sielanka. Z wolna zapada zupełna cisza, tylko jakieś świerszcze dają swój wieczorny koncert.
- Co ci chodzi po głowie? - pytam szeptem Monikę, bo od dłuższej chwili zamilkła i wtuliła twarz w moje ramię
- Wiesz, zastanawiam się, jakie by były nasze ...