1. Dagmara–Ania–Dunia


    Data: 15.09.2018, Autor: bajdor, Źródło: Lol24

    ... mnie.
    
    Dagmara do Leszka: Jeżeli nie chcesz przelecieć Marty, to przeleć mnie "zamiast”. Jeżeli chcesz przelecieć Martę, to przeleć mnie "oprócz”.
    
    Leszek: Jestem prawiczkiem i cnotę utracę jedynie z piękną mądrą i szlachetną księżniczką, której wciąż jeszcze nie spotkałem.
    
    W dobrych humorach poszliśmy spać nad ranem. Dagmara spała na moim miejscu – na górze piętrowego łóżka. Marta zajmowała należący do Leszka dół. Marek pozostał u siebie na tapczanie. A my z Leszkiem spaliśmy na karimatach na podłodze. Zasnąłem prawie od razu przysłuchując się filozoficznej, aczkolwiek nieco żenującej dyskusji Marty i Leszka, którzy siedząc obok siebie w dziupli dolnej części piętrowego łóżka. Dysputowali o tym, co jest bardziej głębokim uczuciem między mężczyzną, a kobietą – przyjaźń, czy miłość.
    
    ***
    
    Rano obudziłem się około ósmej. Zostaliśmy sami z Dagmarą. Marek pospieszył na laborkę, na którą nie mógł się spóźnić. Leszek z Martą mieli jakieś wspólne sprawy, które powodowały, że Dagmara miała wrócić do Lublina sama.
    
    Zerwałem się z łóżka, a właściwie z karimaty i otworzyłem podręcznik do analizy matematycznej, z której miałem zdawać egzamin poprawkowy. Nie mój egzamin poprawkowy, tylko kolegi. Zastanawiałem się, jak się mogłem zgodzić na ten dość ryzykowny manewr. Niestety znałem odpowiedź – przez własną próżność. Chciałem zaimponować jego dziewczynie, z którą przyszedł do mnie i naświetlił sytuację: po wywaleniu go z naszego wydziału zaczął studiować na Wydziale ...
    ... Elektrycznym, jeżeli nie zda to wywalą go znowu, wykładowca wyjechał i na egzaminie go nie będzie. Do tej pory nikt nie sprawdzał legitymacji zdającym… A ona patrzyła na mnie z podziwem, a jej spojrzenie mówiło: "jesteś taki mądry”.
    
    Teoretycznie nie powinienem mieć problemów z egzaminem. To była Analiza I (czyli pierwszy semestr), a ja bez wysiłku zakończyłem właśnie Analizę III (trzeci semestr), tyle, że do początkowego materiału nigdy nie wracałem. Odnalazłem na półce książkę, wyjąłem kartkę na ewentualne notatki, zasiadłem wygodnie w fotelu dokładnie naprzeciwko łóżka piętrowego, gdzie spała Dagmara i już miałem do niej zajrzeć (do książki, nie do Dagmary), gdy ona (Dagmara, nie książka) zaczęła się przeciągać.
    
    – Witamy wśród przytomnych, Dagmara – powitałem podnosząc wzrok znad książki.
    
    – Nie lubię imienia Dagmara. Mam na drugie Ania. W domu i w Lubartowie wszyscy mówią do mnie Ania. W Lublinie nie chciało mi się tłumaczyć i prostować i zostałam Dagmarą…
    
    – Ania jest krócej i jakoś tak milej brzmi, choć Dagmara z kolei bardziej szlachetnie… – przerwałem pod jej spojrzeniem – jak się spało Aniu?
    
    "Przecież powinna pamiętać, że moja dziewczyna ma na imię Ania. Czy ona mnie prowokuje?” – Pomyślałem. Miałem wrażenie, że ta zbieżność imion niesie ze sobą jakąś samospełniającą się wróżbę. Coś, co już się zaczęło dziać i cokolwiek bym zrobił i tak się stanie. Tym bardziej, że z każdą chwilą Dagmara traciła swoją aseksualność.
    
    Zacząłem kartkować książkę od początku, ale nie ...
«1234...10»