Marta i poświąteczne kolędowanie. Cz. I
Data: 27.09.2018,
Autor: Historyczka, Źródło: Lol24
Marta ze zniecierpliwieniem wyglądała przez okno, zdrapując szron z szyby, żeby zrobić jak największe kółko – wizjer na świat.
„Idzie!”
W oddali zarysowała się szeroka sylwetka.
W pośpiechu założyła długie, eleganckie kozaczki na wysokiej szpilce, króciutką kurteczkę i pędem wybiegła w stronę drogi. W jej rodzinie nigdy nie witało się księdza w progu, lecz wychodziło naprzeciw.
-Szczęść Boże! Szczęść Boże! - Egzaltowanie wykrzykiwała Marta.
Od dzieciństwa miała zakodowany wielki szacunek dla duchownych. – Pamiętaj, że moja babka całowała księdza w rękę! – powtarzała jej matka. Stąd wytworzył się w dziewczynie specyficzny stosunek do przedstawicieli tego stanu, rodzaj czci, czołobitności. Jakby spowijała ich jakaś nadziemska aura. Z czasem przekształciło się to u niej w rodzaj fetyszyzmu, jako nastolatka zaczęła miewać sny erotyczne z udziałem mężczyzn w sutannach.
Gruby mężczyzna przedzierał się przez zaśnieżony chodnik.
"Wisienka na torcie, na koniec dom mojej najnadobniejszej parafianki" – Pomyślał, za co szybko się skarcił i przeżegnał. Wszak księdzu nie uchodzi tak myśleć, chociaż...
Gdy dochodził do furtki zobaczył wybiegającą z domu kobietę.
"Boże jaka ona piękna, a gdyby tak wywinęła kozła na tym śliskim chodniku… może by odkryła tajemnicę tego, co ma pod tą kusą kiecką!"
- Szczęść Boże panno Marto! - ksiądz odkrzyknął i znów się przeżegnał. Jakby na wybaczenie.
Pannie serce zabiło mocniej. „To on! To on mi się ostatnio śnił! I to ...
... jak!”
Dziewczyna chciała natychmiast odpowiedzieć, ale gdy wybiegła bliżej drogi, wysuwając się zza szpaleru krzaków, nadziała się na silny podmuch powietrza. Jej elegancka, ale króciutka, fioletowa spódniczka, przez to, że była dość szeroka – załopotała jak flaga podczas wichury. Wiatr zadarł ją na tyle wysoko, że ksiądz dostrzegł nie tylko jej zgrabne uda, ale wręcz wydało mu się, że zobaczył koronkowe zakończenie pończoch.
Zauważył chwiejącą się sylwetkę parafianki i doskoczył szybko by ją przytrzymać. Mimo że już dochrapał się urzędu proboszcza, miał stosunkowo niewiele wiosen na karku. Niespełna 45 lat, to i siły go jeszcze nie opuszczały. Dlatego zdążył ją złapać.
- Ale żeby tak od razu w ramiona się rzucać! – zażartował - wszystko w porządku?
-Ojej.. ojej… - zmieszana Marta nie wiedziała co powiedzieć. Policzki jej się zaczerwieniły niemal dorównując kolorowi szminki na pełnych ustach. Żart księdza o rzucaniu w ramiona jednocześnie speszył ją, co i podniecił.
Poprawiała spódniczkę, zdając sobie sprawę jaki tworzy to seksowny widok.
Ministranci, którzy towarzyszyli księdzu, spojrzeli na siebie i wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- To dlatego stary chciał ten dom zostawić na koniec- szeptali między sobą- sam bym tu dłużej zabawił- cicho rechotali.
Ksiądz z zapartym tchem obserwował ruchy kobiety.
"Boże drogi jesteś cudowny tworząc swoje dzieło! Ech, gdybym nie był księdzem..."
Nakazał dziewczynie iść przodem. Poruszała się z gracją, trzymając ...