Szaleństwa brata i siostry: Mistrzostwo Ludwika
Data: 11.10.2018,
Kategorie:
Rodzinka,
Autor: Zmyślacz, Źródło: Fikumiku
... mistrzostwo jest zwieńczeniem mojego wysiłku, który wnosiłem przez tyle lat. Duża w tym zasługa mojego ojca, który mnie tym zaraził i zawsze mnie uczył. Jednak największe podziękowania należą się osobie, która siedzi obok mnie. Najwiekszą zasługę w moim mistrzostwie ma moja siostra Zuzia. Nie wygrałbym, gdyby nie ona. Zawsze była przy mnie, wspierała z całego kochającego serca i nie odstępowała mnie na krok. To dzięki jej żywiołowemu dopingowi i niezachwianej wierze dostałem skrzydeł w ostatnim wyścigu i pognałem po zwycięstwo. Oczywiście w pozostałych wyścigach wspierała mnie równie mocno. Krotko mówiąc: bez ukochanej siostrzyczki nie zdobyłbym mistrzostwa. Wyrazy wdzięczności podczas przemowy sprawiły, że Zuzanna zarumieniła się. Po ostatnim zdaniu wszyscy zaczęli bić brawo Ludwikowi, a siostra rzuciła mu się o objęcia. -No to drodzy państwo. Wznieśmy w końcu toast. Za mój Puchar. – powiedział Ludwik unosząc kieliszek i wszyscy goście wychylili lampkę szampana. Chwilę później przyszedł właściciel restauracji i oznajmił: -Za chwilę podamy obiad dla głównego gościa, tak więc proszę chwilę poczekać. No i istotnie. Po 10 minutach Ludwik otrzymał zamówioną przez siebie ulubioną pizzę z serem, pieczarkami, salami i kurczakiem, a do picia Coca-Colę. Zuzanna natomiast zamówiła spaghetti bolognese z warzywami, a do popicia wodę mineralną niegazowaną. Reszta gości też nie mogła narzekać na potrawy: pieczona kaczka, kurczak, indyk, frytki, pieczone ziemniaki, egzotyczne owoce i ...
... inne frykasy. Po prostu szwedzki stół. W napojach też było „do wyboru, do koloru”: wódka, wino, soki, różne napoje gazowane i niegazowane. Wszyscy jedli i pili, dużo osób wychyliło kilka kieliszków wódki. Ogółem miła, sympatyczna biesiada po staropolsku. Po biesiadzie została puszczona muzyka. Zaczęło się od ulubionego utworu Ludwika „Moi Lolita” w wykonaniu francuskiej piosenkarki Alizee. Sporo gości rzuciło się na parkiet. Ludwik spytał Zuzannę: -Zapraszam na parkiet księżniczko. -Oczywiście mój mistrzu. Brat i siostra złapali się za ręce i poszli tańczyć. Wywijali jak szaleni, wszyscy goście się świetnie bawili, ale Ludwik i Zuzanna zdecydowanie najlepiej. Szaleli tak ponad 2 godziny, przetańczyli cały repertuar wymyślony przez Ludwika, wreszcie chłopak oznajmił: -Ale się zmęczyłem. Chodź siostrzyczko, przejdziemy się po ogrodzie, odpoczniemy trochę. -Racja braciszku, też muszę odpocząć. Wyszli więc do ogrodu, było pusto więc trzymali się za ręce. Zuzanna podziwiała rosnące tam rośliny, ale Ludwik myslami był gdzie indziej. Wciąż rozpamiętywał tamten wyścig, mistrzostwo i szał radości siostry. Nie pamiętał, by Zuzia kiedykolwiek była tak szczęśliwa jak wtedy. Był dumny, że tak uszczęśliwił siostrę. Pomyslal sobie, że gdyby byli tam sami to siostra pocałowałaby go chyba z 1000 razy. -Siostrzyczko, powiedz mi taką rzecz. – rzekł nagle Ludwik -O co chodzi? – spytała -Wciąż rozpamiętuję tamty wyścig. Widziałem w twoich oczach jaka byłaś szczęśliwa. Chyba musiałaś nieźle w sobie ...