Samolot
Data: 05.11.2018,
Autor: Prunella, Źródło: Lol24
... zataczał wielki łuk ukazując piękną panoramę miasta mieniącego się milionem świateł, jeden z najpiękniejszych widoków na ziemi. Tkwiliśmy tak zapatrzeni to w siebie to w widok za szybą. Z tego stanu wyrwał nas ponowny głos kapitana i dźwięk informujący o możliwości odpięcia pasów co też ochoczo uczyniłam. Kapitan zaś mówił, przez co lecimy, ile nam to zajmie, i że zaraz będzie kolacja. Normalka, toteż nie skupiając się na jego słowach oparłam głowę na ramieniu mojego nowego towarzysza i znowu podkuliłam nogi. Moja drobna postać o szatynowych włosach topiła się wręcz w granatowej skórze wielkiego fotela. Ogólnie panowała dobra atmosfera, słyszałam że z przodu biznesmeni zostali już poczęstowani pierwszą partią alkoholu. Kiedy stewardessa zajechała do nas wzięłam brandy z lodem, zaś nieznajomy wziął whisky. Stuknęliśmy się na zdrowie, i w końcu mnie ocknęło, że nawet nie wiem jak ma na imię.
- Jestem Pru, miło mi. - wyciągnęłam rozbawiona rękę na powitanie.
- Cole. - chwycił ponownie moją dłoń i ucałował.
W oczekiwaniu na kolacje prowadziliśmy niezobowiązującą rozmowę, płytką wręcz bym powiedziała. Niewypowiedziane słowa wisiały w powietrzu, domyślałam się ze mogliśmy działać w jednej branży, tym bardziej nie mogliśmy wymienić ani słowa o tym. Nigdy nie wiadomo kto słucha, mimo że w pobliżu nie było nikogo. Po niecałej godzinie i paru szklankach alkoholu płakaliśmy ze śmiechu. Dusiłam się w jego ramie i nie mogłam się opanować z trudem łapiąc oddech, spojrzałam na ...
... niego i zobaczyłam łzy w jego oczach przez co zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej. Kolacja miała dopiero nastąpić także nikt nie zgłaszał skargi na przeszkadzającą parę z tyłu, zresztą z tego co widziałam do tym z przodu również dopisywał już humorek i wszyscy łącznie z bogatą mamusią wznosili kolejne toasty. Na szczęście granatowa i gruba kotara oddzielała nas od reszty samolotu więc nie widziałam co się tam działo. Ludzie byli na pewno głodni i zniecierpliwieni bowiem kolacja miała być dobre półgodziny temu a oni nie mieli niczego do popitki w porównaniu z nami. Kolejną godzinę później cały samolot był już najedzony, światła przygaszone, panował półmrok graniczący z ciemnością. Żadne dziecko już nie płakało, żaden dorosły nie zanosił się śmiechem. Miałam wrażenie, że podróżujemy niczym po bezkresnym morzu, a na nasz statek ktoś rzucił klątwę snu. Za to ani ja ani Cole nie spaliśmy, nie byliśmy też upici do nieprzytomności. Było wyluzowanie ale i moralnie w normie hehe. Jego dłoń błądziła po moim kolanie wspinając się raz po raz wyżej i wyżej po udzie, moja zaś wpleciona w jego prawie czarne, zmierzwione włosy. Omawialiśmy właśnie fryzurę drugiego pasażera, siwego łysiejącego biznesmena kiedy nasze twarze będące i tak blisko zbliżyły się jeszcze bardziej. Nie czekając na jego reakcje musnęłam wargami jego usta, składając na nich za drugim razem lekki pocałunek, trzeciego razu nie było. Był niczym przyczajony tygrys gotowy do skoku, no i skoczył. Chwycił mnie z cichym warknięciem ...