Nastolatki 40 lat temu... Obóz
Data: 08.11.2018,
Autor: Micra21, Źródło: Lol24
... szalupą ratunkową z dziesięcioma wiosłami. Tego też trzeba się nauczyć. Pływanie na takiej dużej jednostce i manewrowanie dużą ilością osprzętu wymaga dobrej współpracy całej załogi, a to można osiągnąć przez żmudny trening. Dzień mija szybko i przyjemnie dzięki dobremu wiatrowi i słońcu, grzejącemu nas na wodzie.
Po południu nadciągnęły chmury i zaczęło padać. Przydały się sztormiaki kupione wcześniej. Obiad kończyliśmy już w deszczu. Szybko uciekliśmy do naszego namiotu, zapraszając
Anię i Michała na brydża. Graliśmy z przerwą na kolację do późna. Deszcz i chłód mokrego wieczoru nie pozwolił nam wyjść z wnętrza płóciennego domku. Dzięki świeczce nawet nie było tak zimno. Wsunęliśmy się pod śpiwór. Ela przytuliła się do mnie i zaczęła wodzić rękami po plecach, a ja pieściłem piersi mojej dziewczyny. Po chwili zsunęła głowę w dół i wzięła penisa do buzi. Ustami, w krótkim czasie doprowadziła nie do wytrysku. Wszystko połknęła mówiąc:
- Podobają mi się takie pieszczoty.
- Mnie też – odpowiedziałem.
- Przynajmniej nie zabrudzimy pościeli – dodała.
Ułożyłem ją na plecach i lizałam cały srom, wkładając język do środka. Jęknęła i podrzuciła biodra do góry. Pracowałem dalej drażniąc szorstkim końcem łechtaczkę, co powodowało jeszcze głośniejsze jęki rozkoszy. Śluz wypływał obficie, mocząc mi twarz. Rozległ się stłumiony poduszką krzyk i wyprężyła ciało w skurczu orgazmu. Szczęśliwi zasnęliśmy.
Następny dzień minął nam na kolejnej wachcie, już drugiej. Dalej ...
... padało i trzeba było dużego wysiłku, żeby rozpalić ognisko. Na szczęście poprzedni dyżurni schowali drewno pod plandekę i po krótkich zmaganiach zapłonęło. Cały dzień był nieprzyjemny za sprawą paskudnej pogody, ale szczęśliwie udało się przygotować posiłki. Trochę zmokliśmy, ale tak też bywa. Nie zawsze jest słońce i ciepło. Takie warunki też trzeba znosić. Wieczorem mocno zmęczeni i zmoknięci szybko poszliśmy spać, bez żadnych zaczepek.
Kolejny poranek powitał nas pięknym, czystym błękitem nieba. Nocny wiatr rozgonił chmury, a słońce grzało powietrze. Dzisiejsze zajęcia przewidywały naukę zwrotów z wiatrem, czyli "przez rufę”. Ponadto szlifowaliśmy umiejętności nabyte do tej pory. Wiało dość mocno, taka dobra czwórka (cztery stopnie Beauforta), co wymagało od załogi dokładnego prowadzenia jachtu i balastowania, a także nadwątliło nieco siły fizyczne adeptów żeglarstwa. Po obiedzie nikomu nie chciało się już pływać. Poszliśmy z Elą na długi spacer wzdłuż brzegu. Po drodze znaleźliśmy sporą polanę z krzakami malin. Tak nas zajęło zbieranie owoców, że kolacja prawie uciekła nam sprzed nosa. Dopiero głosy dyżurnych przywołały nas do obozowiska.
Wieczorna kąpiel w nagrzanej od słońca wodzie przegoniła zmęczenie całodzienną aktywnością. Odświeżeni i radośni zaszyliśmy się w namiocie.
- I jak ci się dzisiaj pływało – zapytałem
- Świetnie, trochę jestem zmęczona, ale zadowolona – odpowiedziała – Krzysiek dużo nas nauczył.
- Faktycznie, żeglowanie przy silnym wietrze ...