1. The Power Of Love cz.2


    Data: 23.11.2018, Autor: SzkarlatnyJenkin, Źródło: Lol24

    2.
    
    Wróciłem do domu czując dreszcze na całym ciele. Co to u diaska było? Robert, jesteś doświadczonym, poważnym facetem, zbierz się do kupy. Ta wariatka mogła mnie zarazić HIVem, albo jakąś dżumą. Na medycynie się przecież nie znam. Właśnie!
    
    Zabrałem rzucone przed chwilą kluczyki i wybrałem się na kolejną przejażdżkę. Jak nie policja, to szpital. Nie ma to jak życie na krawędzi. Nawet w tak absurdalnej chwili miałem miejsce na żartowanie z własnych problemów. Co gorsza kac wciąż mnie nie opuszczał, wręcz przeciwnie, wydawało mi się, iż przybrał na sile.
    
    Wszedłem do szpitala cały zlany potem. Wciąż czerwone oczy i nieciekawa postura czyniły ze mnie klasycznego ćpuna. Robert – pierwsza ofiara Wiedźmy! Zajęło mi trochę odnalezienie odpowiedniego skrzydła, pokoju i okienka. Kiedy przedstawiłem swoje dane niezbyt miłej recepcjonistce już spora liczba osób wskazywała na mnie palcami i szeptała między sobą.
    
    - Bardzo zależy mi na czasie. – robiłem wszystko w swojej mocy, aby wyglądało to tak, jakbym załatwiał jakieś pierdoły w urzędzie. Kiepsko mi to wychodziło.
    
    - Proszę pana. – kobieta urzędowym głosem, wypranym z emocji dała mi do zrozumienia, że nie raz miała już tu do czynienia z takimi przypadkami. – Ja niczego nie mogę przyspieszyć. Proszę wziąć ten dokument i czekać na swoją kolejkę. Tutaj ma pan pojemniki na mocz i kał. Chce pan przyspieszyć sprawy, to proszę je wypełnić już teraz.
    
    Oddaliłem się do krzeseł pod ścianą i pozbierałem myśli. Co ma być to ...
    ... będzie, nie zamierzam żyć w niepewności. Jeśli ta stara jędza mnie czymś zaraziła, to dopilnuję, żeby Leszek załatwił jej przytulne lokum. Co też ja gadam... to pewnie nic takiego! No już do roboty. Zrobiłem kilka głębokich wdechów i powolnych wydechów po czym ruszyłem do toalety.
    
    Musiałem czekać jakieś czterdzieści minut zanim mnie poproszono do gabinetu. W środku moim oczom ukazał się najgorszy z możliwych widoków. W fotelu siedział uroczy, siwy pan w białym fartuchu a tuż za nim jakiś tuzin studentów z wielkimi notatnikami. Wszyscy patrzyli na mnie jak na szczura laboratoryjnego. Co za dzień...
    
    - Dzień dobry... ekhm.. chciałem...
    
    - Tak...- Starszy pan, najwyraźniej jedyny lekarz w sali uniósł brwi i wskazał mi krzesło. Czułem się trochę jak na Sądzie Ostatecznym. Nie żebym kiedykolwiek był na Sądzie Ostatecznym... – Za chwilę ktoś z grupy tych młodych ludzi pobierze panu krew. Czy może ma pan jakieś wskazówki, czego szczególnie powinniśmy szukać?
    
    Wszyscy badali mnie wzrokiem niemal od stóp do głów. Dopiero po chwili zauważyłem, że trzęsą mi się ręce. Machnąłem przecząco głową i podciągnąłem rękaw koszuli. Młodzi, bystrzy studenci zrozumieli, że zależy mi na czasie i szybko wyznaczyli mojego egzekutora.
    
    - Kiedy można spodziewać się wyników? – spytałem szorstko.
    
    - To zależy od tych młodych wilków. – Lekarz nie miał żadnej litości. Dla niego byłem kolejnym ćpunem, który przekroczył kolejne granice i zaczął bać się o życie. A jebać... Nie było sensu mu wyjaśniać. ...
«1234...8»