1. The Power Of Love cz.2


    Data: 23.11.2018, Autor: SzkarlatnyJenkin, Źródło: Lol24

    ... tak nie zmrużyła już tej nocy oka. Ja zresztą też. Gdy nastał nowy dzień bez oficjalnego porozumienia wybuchła między nami „zimna wojna”. A to miałem wyskoczyć do sklepu po papier mimo, że w dolnej szafce były jeszcze trzy rolki, a to odwieźć Krzyśka na mecz, choć to zawsze była jej działka i tak dalej i tak dalej... Wszystko byle tylko nie mieć ze mną bezpośredniego kontaktu dłużej, niż to konieczne.
    
    W czasie trwania naszego związku wiele razy tak właśnie wyglądał dzień po kłótni jednak jeszcze nigdy powodem takiego zachowania było coś tak głupiego. Hej, przecież było jej dobrze, czyż nie? Po co te obrażanie, Renatko? Mimo wszystko, pamiętając o wymyślonej wczoraj na kibelku strategii, zamierzałem grać bez mruczenia pod nosem w jej gierki, byleby tylko wszystko się uspokoiło. Na szczęście ani dzieci, ani nic innego nie przeszkodziło w takim przebiegu spraw. Dzień jak każdy inny z mojego monotonnego życia. Chociaż...
    
    Kilka razy próbowałem wywołać swoje „moce”, ale bez skutku. Stawałem przed lustrem z poważną miną i wyciągniętymi rękami.
    
    - Shazam... – szeptałem we własne odbicie obawiając się, że ktoś może to usłyszeć.
    
    - Shazam! – wykrzykiwałem energicznie, gdy byłem pewien, że nikogo nie ma w pobliżu.
    
    Wszystko bez skutku. Moc która zeszłej nocy przepłynęła przez moją rękę zniknęła. Może po prostu nie mogę jej kontrolować i pojawia się w chwili w której sama sobie upodoba? A może był to tylko „jednorazowy strzał”, wersja demonstracyjna pełnego produktu ...
    ... wyprodukowanego pod szyldem Wiedźmy? A może wtedy w parku dostałem jakiś silny narkotyk i to wszystko dzieje się w mojej głowie, podczas gdy w rzeczywistości stoję w pokoju bez klamek ubrany w biały kaftan krzycząc do ściany „Shazam!”?
    
    Cały dzień czułem się obco we własnym domu i we własnej skórze. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek coś takiego poczuję. Cholera, to może być przecież kryzys wieku średniego. Przecież zawsze powinno się szukać najprostszych rozwiązań, bo to one zazwyczaj ją najlepsze. W głębi serca po prostu chciałem na nowo odzyskać spokój ducha, jeszcze w piątek rano wszystko było poukładane, a ja miałem wszystkie klepki. Uh!
    
    W poniedziałek Wojtek przywitał mnie w pracy uśmiechem i choć to było jego tradycyjne przywitanie, to jednak tym razem jego uśmiech nie powinien się pojawić. W końcu nasze kariery wisiały na włosku.
    
    - No i co cię tak ucieszyło w przedostatnim dniu naszej pracy. – Powiedziałem nie odwzajemniając uśmiechu.
    
    - Podczas gdy ty użalałeś się nad sobą, ja postanowiłem uratować nam tyłki.
    
    Uniosłem brwi.
    
    - Pojechałem wczoraj do tej całej Kilińskiej i wybłagałem ją o spotkanie.
    
    - Że co? Wczoraj? W niedziele? Przecież to brzmi jak wtrącanie się w jej prywatne życie? Pewnie chce się z nami spotkać, żeby nam bardziej dosrać!
    
    Małgorzata Kilińska była naszym kontaktem z firmy z którą współpracowaliśmy przy projekcie. To przed nią odpowiadaliśmy w pierwszej kolejności, dopiero później przed własną szefową. To także ona oficjalnie ...
«12...456...»