Ja będę wiatrem, łąką, niebem...
Data: 29.11.2018,
Autor: Marcin123, Źródło: Lol24
... stosunkiem ciała.
- Na pewno zdążyłeś? – spytała, szybko jeszcze oddychając.
- Nie ma lipy, widziałaś. Na pewno, spoko.
Położył się obok niej. Leżeli koło siebie, dysząc. Spojrzała na niego i pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się.
- Dobrze było? – spytał się jej.
- Musisz się jutro lepiej postarać – powiedziała z uśmiechem. - Przyjdź tu zaraz po obiedzie i czekaj na mnie.
- Nie ma sprawy. Ogierek będzie gotowy do jazdy – zaśmiał się, wskazując na swojego penisa, ona też uśmiechnęła się i pogroziła mu palcem.
- I pamiętaj, Jurek – powiedziała – tutaj jest twoje miejsce, a nie przy tej puszczalskiej Irce. Rozumiesz?
- Dobra, dobra, rozumiem. Ja z nią tylko tańczyłem na tej zabawie, nic więcej. Nie denerwuj się, ona nic dla mnie nie znaczy. Dobra, ubieramy się i zjeżdżamy, bo robota leży, za długo nas nie ma i zauważą.
Wstali, ubrali się, ale Anula nie założyła majtek, tylko bluzkę i samą spódnicę. Nie miała teraz nic pod spodem. Rozejrzała się i swoje majtki, mokre od wytartej w nie spermy, wsunęła pod pojemnik z nawozem, stojącym pod ścianą. Jurek podszedł do drzwi, otworzył skobel i wyjrzał. Dał dziewczynie znak ręką i wyszedł. Po chwili również wyszła dziewczyna.
Danusia odkryła oczy. Na policzkach miała zaschnięte łzy.
- Co ci się stało? Czemu płakałaś? – spytałem. – Nikomu nie stała się żadna krzywda. Nie widziałaś nigdy, jak to się robi? Jak dorośli to robią? Chyba nie jesteś aż taka... nieuświadomiona?
- To nie o to chodzi. ...
... Widziałam i wiem dobrze, jak to jest. Nie pytaj mnie teraz.
Odwróciła się i poszła w stronę drabiny. Zszedłem za nią na dół. Wyszliśmy przed stodołę. Danusia szła przede mną, w stronę jeziora, ze spuszczoną głową. Widziałem, jaka była smutna. Szliśmy tak łąką w kierunku trzcin. Zrobiłem dwa kroki szybciej, a kiedy byłem koło niej, wziąłem ją za rękę. Poczułem, jak mnie mocno chwyciła. Ale nic nie powiedziała. Kiedy po kilku minutach doszliśmy do jeziora, spojrzała na mnie i powiedziała:
- Idę do domu.
Wciąż była smutna. I wciąż na twarzy miała zaschnięte ślady łez.
- Może... może cię odprowadzić? – spytałem. Było mi jej trochę żal.
- Nie, pójdę sama. Do jutra, Marcinku – odwróciła się i poszła ścieżką wśród trzcin.
- Do jutra – powiedziałem i ruszyłem w drugą stronę. Kiedy patrzyłem, jak tych dwoje kochało się w stodole, miałem erekcję. Ale kiedy zobaczyłem łzy dziewczynki, a potem jej smutek, wszystkie emocje zeszły ze mnie. Tylko jakoś mi było tak... przykro.
Po powrocie do domu razem z ciocią przygotowaliśmy kolację, a potem siedliśmy w wiklinowych, wygodnych fotelach na tarasie. Był piękny wieczór. Po kolacji ciasteczka i kawa z mlekiem. Ciocia Ewa spytała mnie, czy pójdę z nią pojutrze do pani Urszuli Wierzejskiej, jej sąsiadki i przyjaciółki, która chce się pożegnać, bo wyprowadza się w ogóle z Polski. Cioci było przykro, bo lubiły się z panią Urszulą. Powiedziała, że ponieważ wujek Paweł jest na wyjeździe, to chciałaby, żebym go zastąpił, bo chce iść do ...