1. Ja będę wiatrem, łąką, niebem...


    Data: 29.11.2018, Autor: Marcin123, Źródło: Lol24

    ... i spokojna.
    
    Ciocia Ewa ma artystyczną duszę i jest artystką. Skończyła Akademię Sztuk Pięknych, była z zawodu konserwatorem sztuki, a jej hobby to malarstwo – sama malowała głównie akwarele. Wujek Paweł, jej mąż, był także konserwatorem sztuki, ale w tym czasie nie było go w domu, miał jakiś kontrakt konserwatorski, chyba w Pradze. Dom cioci Ewy był... jakby to nazwać – inny, zjawiskowy. Pełen wielkich okien, ciepła, kwiatów, obrazów na ścianach, rzeźb. Piękne meble, jeden z pokoi, który był biblioteką. Promienie słońca wpadające rano do pokoju... zapach jabłek i świeżo skoszonego trawnika... na zewnątrz ogród ze starymi drzewami, kwiatami i dzikimi zakątkami. Bardzo to wszystko było urokliwe, a ciocia Ewa często z blejtramem w jakimś zakątku ogrodu malowała pejzaże, drzewa, martwą naturę.
    
    Zaraz też zorientowałem się, że niewiele mam tu rozrywek. Za telewizją nie przepadałem, chyba, że była olimpiada lub turnieje sportów walki, przy komputerze nie lubiłem za długo siedzieć. A rówieśników w moim wieku nie było. Chodziłem więc samotnie po okolicy, czasem w ogrodzie trochę ćwiczyłem (od dziecka trenuję sztuki walki) i godzinami rozmawiałem z ciocią Ewą, która pokazywała mi, jak się maluje, ale jakoś sam nie miałem na to ochoty. Trochę opalałem się, kąpałem się w jeziorze, patrzyłem, jak wędkarze łowią ryby. Pomagałem cioci w kuchni i w ogrodzie, kosiłem trawnik. Wieczorem siadaliśmy z ciocią w wiklinowych fotelach na tarasie, jedliśmy owoce i ciasteczka, piliśmy kompot, ...
    ... który ciocia sama robiła, a ona opowiadała mi o wielkich malarzach i rzeźbiarzach, o spokojnym życiu tu, na Mazurach, o swojej pracy. Czasem słuchaliśmy muzyki. Brakowało mi bardzo Asi. Ciocia Ewa była fajna, lubiła bardzo Asiulkę i mnie też, zawsze u niej czuliśmy się dobrze, chociaż rzadko ją odwiedzaliśmy, bo do cioci było od nas dość daleko, a jeśli już, to zwykle w wakacje, a i to na krótko. Teraz byłem tu sam i to na dłużej. Starałem się jej nie absorbować, nie sprawiać kłopotu swoją osobą. Dni były gorące i leniwe. Czas mijał powoli, a ja popołudniami czytałem książki z domowej biblioteki w cieniu pięknych drzew w ogrodzie.
    
    Pamiętam ten dzień. Może trzeci albo czwarty mojego pobytu. Było późne popołudnie. Pomyślałem, że obejrzę zachód słońca nad jeziorem. Ciocia powiedziała mi, jak dojść przez las do drewnianego pomostu, który był nie tak daleko od domu. Szedłem piaszczystą drogą, ścielącą się wśród młodego lasu. Droga zaczęła opadać i nagle przede mną otworzył się widok na duże jezioro. Daleko, po jego drugiej stronie, ciemną kreską rysowała się linia lasu, nad którą stało czerwone słońce. Odbijało się w wodzie i raziło trochę w oczy. Droga kończyła się przy początku drewnianego pomostu, wchodzącego w toń jeziora. Podniosłem z pobocza drogi kilka płaskich kamieni, włożyłem do kieszeni i wszedłem na pomost. Zacząłem iść nim w stronę słońca. Zobaczyłem, że na końcu pomostu siedziała dziewczynka. Nogi miała spuszczone nad wodę. Młodsza ode mnie. Podszedłem bliżej. ...
«1234...28»