Szeptem o zboczeniu
Data: 16.01.2019,
Autor: AntoniAnonim, Źródło: Lol24
... to za zło konieczne. Raz na jakiś czas trafiał się przecież ktoś, kto doprowadził do orgazmu. W pozostałych przypadkach cieszyła się po prostu z dotyku nieopierzonego, sprężystego ciała. Wyobrażała sobie, że czerpie z tego młodzieńczą energię. Dzieciaki z internetu łazili do niej jedynie w weekendy, zaś w dzień powszedni zadowalała się obecnością psa w jej domu. Fabian (bo tak w istocie miał na imię) zapewniał poczucie ciągłości - substytut emocjonalnej więzi. Sypiała z nim niemal od pierwszego dnia samotności, choć nie oznaczało to seksu. Po prostu kładli się spać na tym samym łóżku. Miała obok siebie ciepłe indywiduum – to w zupełności zaspokajało jej potrzebę dzielenia z kimś życia.
Wypiliśmy wódkę niemal do połowy. Jola dosyć często wybuchała pijackim śmiechem, do tego odpalała papierosa za papierosem. Nie miałem nic przeciwko paleniu, choć też nie przepadałem za zadymionymi pomieszczeniami. Robiło mi się od tego mdło.
W pewnym momencie wywód Joli został zmącony przez szczekanie psa. Kobieta wskazała drzwi od sypialni, za którymi był zamknięty. "Nie może się doczekać” - oceniła z szelmowskim uśmieszkiem. Kontynuowała zwierzenie na temat relacji z Fabianem, opisując historię sprzed roku, kiedy to pod wpływem alkoholu oddała się swojemu psu. Nie wynikało to z jakiejkolwiek frustracji, niedopieszczenia czy z chęci zmierzenia się z czymś "zakazanym”. Była po prostu zalana w trupa.
Właśnie wracała z suto zakrapianej imprezy firmowej. Z trudem zrzuciła z siebie ...
... ubrania, po czym opadła na brzeg łóżka, zsuwając się częściowo na podłogę. Długo nie mogła odnaleźć w sobie sił, by podźwignąć się wyżej. Zaczęła odpływać w senne majaki, gdy nagle poczuła na sobie dziwaczny dotyk. Fabian musiał wślizgnąć się po cichu do pokoju. A teraz wylizywał ją w kroczu. Była zbyt pijana, by dostrzec w tym cokolwiek innego, niż sam komizm sytuacji. Chichotała zatem, pozwalając mu robić co tylko mu się podoba. Trudno było określić, ile dokładnie to trwało. Chwilami zapadała w półsen, w którym cały świat stawał się miękki, wilgotny i czuły. Jakiś dziwny głód zaczął ją trawić od środka, coś nieznanego łaskotało palcem po wnętrznościach. Jej skronie pulsowały, a oddech stawał się niespokojny. Wreszcie otrzeźwiała na tyle, by zrozumieć, że jest bliska szczytu. Wtedy pies odpuścił. Dreptał sobie leniwie po pokoju, a co jakiś czas spojrzał na nią obojętnym wzrokiem. Przywoływała go, żądała, by natychmiast dokończył to, co zaczął. Nie był już jednak zainteresowany dalszymi wysiłkami. Patrzył tylko i głośno wydychał powietrze. Znalazła w sobie jeszcze dość sił, by przeczołgać się po podłodze. Podpełzła do niego, uporczywie wypięła przed pupilem goły tyłek. Ten polizał, przez kilka sekund i znów wycofał język. Roześmiała się z własnej głupoty. Dotarło do niej, jak kretyńsko musiała w tej sytuacji wyglądać – żałosna, stara kobieta pożądająca pieszczot od własnego psa. Już miała się podnieść, gdy poczuła ostre pazury na swoich plecach, a następnie - cały ciężar Fabiana. ...