Pewnego razu w Szczecinie
Data: 14.02.2019,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Bąbolada, Źródło: Fikumiku
Opowiadanie to jest fikcją literacką, a wszystkie przedstawione w nim postacie, zdarzenia oraz miejsca, są wymysłem autorów. Ewentualna zbieżność imion i nazwisk bohaterów z personaliami prawdziwych osób jest przypadkowa. Twórcy tekstu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za potencjalne szkody powstałe w wyniku niefortunnego pokrycia się imion i nazwisk fikcyjnych postaci występujących w opowiadaniu z danymi osób rzeczywistych. W 2008 roku, przejeżdżając tramwajem przez szczeciński plac Sprzymierzonych, bardzo często można było zobaczyć pewien odrażający widok. Co wrażliwsi ludzie odwracali wtedy z obrzydzeniem głowy od szyb, wydając z siebie odgłosy przywodzące na myśl wymiotowanie, a ci o mocnych nerwach przyglądali się owemu zjawisku z wybałuszonymi oczami i szeroko rozdziawionymi ustami. Matki z dziećmi zasłaniały wtedy oczy swoim pociechom, a dookoła można było usłyszeć wypowiadane pełnym zdziwienia głosem zdania - typu: „Jeju, co to jest?!”, „Ależ ją Bóg pokarał!”, „To baba czy chłop?!”, „ Szkoda mi jej…”. Owym odstraszającym zjawiskiem była twarz pewnej młodej dziewczyny, choć na pierwszy rzut oka nie dało się tak łatwo zorientować co do jej płci ani wieku. Twarz ta była bardzo specyficzna, gdyż jej właścicielka lubiła wyróżniać się w tłumie. Dobrze jej to zresztą wychodziło, niestety, na jej niekorzyść. Miło jest widzieć dziewczynę, która odróżnia się od reszty swą urodą, a w tym przypadku efekt był odwrotny – uwagę ludzi przykuwała niezmierna brzydota. Dziewczyna ...
... ta nazywała się Ewa Bąbolewska. Już samo jej nazwisko budziło wśród Szczeciniaków grozę. Była ona owiana wieloma klechdami, matki straszyły nią niegrzeczne dzieci, mówiąc do nich: „Jak będziesz nieposłuszny, to przyjdzie Ewa Bąbolewska i pożałujesz”. Dziecko takie zaczynało wtedy płakać i od razu stawało się wzorem dobrego wychowania. Zazwyczaj, żeby coś obrosło legendą, potrzebuje na to wielu lat, a nawet wieków, lecz z Bąbolewską było inaczej. Mimo, iż do Szczecina wprowadziła się dopiera kilka lat wcześniej, krążyły już o niej po całym mieście różne plotki, może nie wszystkie były prawdziwe, lecz na pewno większość z nich. Ludzie, którzy ją znali, opowiadali o niej swoim znajomym, a ci przekazywali te historie jeszcze dalej i tak wkrótce dowiedział się o niej cały Szczecin. Mówiono o jej brzydocie, o niezmiernej głupocie, o zboczeniach seksualnych i o wielu innych rzeczach, a w jej przypadku naprawdę było o czym. Fryzura Ewy była fryzurą, jaką noszą panie po sześćdziesiątce – miała krótkie, kręcone włosy. Tyle, że u Bąbolewskiej ich kolor był rudy. Nie był to naturalny, ładny rudy, lecz farbowany, intensywny, na którego widok aż mdli. Czasami, kiedy dziewczynie ta barwa się znudziła, zmieniała ją na krwistoczerwoną, co wyglądało jeszcze ohydniej, lecz zawsze wracała do swych ulubionych, wstrętnie rudych włosów. Gęba Bąbolewskiej była pulchna, trochę obwisła i bardzo powykrzywiana. Swym grymasem przypominała nieco twarz dzwonnika z Notre Dame. Bardzo charakterystyczne w tej ...