-
Życiowa układanka, część dwunasta,
Data: 24.03.2024, Autor: Niepozorny, Źródło: Lol24
... jeśli wolno zapytać – adwokat drążył temat. – Poznaliśmy drugą twarz Artura, dowiedzieliśmy się, co robił za naszymi plecami i zobaczyliśmy powody, dla których Pani Monika trafiła do szpitala – to mówiąc sięgnął do teczki i wyjął kilka pudełek z płytami DVD. – To są jedyne kopie nagrań z monitoringu w jego domu i samochodzie. Oryginały oraz ich kopie z telefonu, tabletu i chmury tego kretyna, zostały usunięte przez mojego zaufanego informatyka. – Ale te materiały, nie nadają się do wykorzystania w sądzie, przez sposób ich pozyskania – zauważył Kabała. – Zrobicie z tym, co uważacie. Ważne, że on, już nie ma tych nagrań. Taki mały gest dobrej woli z naszej strony. Swoją drogą panie Piotrze niezły prawy sierpowy, znokautować dwóch byków jednym ciosem, gratuluje! – powiedział podając Piotrowi pudełka z płytami. – Dziękuję – Piotr był zaskoczony tak podarunkiem, jak i uznaniem ze strony Bogdana. – Uprzedzam, że nie są to nagrania, które łatwo się ogląda. Widzieliśmy je raz, w obecności Artura, na przyspieszonym podglądzie i nie chcemy tego więcej oglądać. W pomieszczeniu zapanowała cisza, którą przerwało dopiero zaanonsowanie przez asystentkę, przybycia Artura, który pojawił się w drzwiach za chwilę. – Przepraszam, kłopoty z miejscem do parkowania – tłumaczył się Artur. – To się przesiądź na rower – dopiekł mu Jerzy. – Bardzo śmieszne… – Dobrze, Panowie możemy zaczynać? – mecenas przerwał pyskówkę między Arturem i Jerzym. – Tak, miejmy to, ...
... jak najszybciej za sobą… – Jerzy, odparł pozbawionym entuzjazmu głosem. – Niech pan usiądzie i zaczynamy – adwokat, zwracając się do Artura, wskazał najbliższe wolne miejsce, między nim i Bogdanem, a naprzeciwko Piotra. – Nazywam się Kamil Kabała i jestem adwokatem tutejszej Kancelarii Malinowski, Kabała i partnerzy. Reprezentuję obecnych tutaj małżonków Monikę i Piotra M. i w ich imieniu zaprosiłem panów na niniejsze spotkanie mediacyjne… – Chyba wezwałem… – wtrącił Artur. – Panie S. – mecenas zwrócił się do niego po nazwisku – jeszcze nie udzieliłem panu głosu i bardzo nie lubię, kiedy mi się przerywa. Pański udział w tym spotkaniu jest co prawda dobrowolny, ale biorąc pod uwagę ilość przestępstw i rozmiar szkód wyrządzonych mojej klientce, ledwie tolerowalny. Moja mocodawczyni, mimo ogromu cierpień, zgodziła się, w geście dobrej woli, dać panom szansę polubownie zaspokoić jej żądania zadośćuczynienia krzywdom i uszczerbku na zdrowiu, jakich doznała. – Ale nie sześćset tysięcy, mogę jej dać sześćset złotych, więcej kurwa nie była warta, sła… – Artur nieopatrznie użył wulgaryzmu w charakterze przecinka. Piotr, który dotąd starał się panować nad emocjami i zgodnie z radami mecenasa, spokojnie znosił obecność i zaczepki Artura, choć wszystko się w nim gotowało. Ostatnie słowa szefa, pogarda w jego głosie i obraza żony były impulsem, który wywołał jego gwałtowną reakcję. Zerwał się z krzesła i zamachnął w stronę siedzącego naprzeciw i mówiącego te słowa ...