-
Bejbe
Data: 26.03.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24
„Wjechałbyś mi w dupę, przystojniaku? Ciekawe, czybym krzyczała” — nie powiedziała nigdy, przenigdy. Mimo to, panowie praktycznie od zawsze ochoczo dzielili się z nią swoimi przemyśleniami. Zaczęło się niewinnie. Miała raptem kilka lat, gdy wuj dostrzegł w niej tyle słodyczy, że mógłby ją zjeść, a kuzyn przytakiwał, że jest w sam raz do schrupania. — Uśmiechnij się, Jokerku — prosił nie raz tato, kreśląc po twarzy linie utytłanymi od chorizo paluchami. Wykonywała więc swój „uśmiech na żądanie”, tak szeroki, że niechybnie przywodzący na myśl kreskówkowego złoczyńcę. Do zachwycania się nad tą manifestacją wyjątkowo udanej mieszaniny genów hiszpańskiego ogrodnika i przybyszki z zagranicy chętnych nigdy nie brakowało. W ich domu położonym nieopodal Costa de la Vina Tusca zawsze roiło się od gości. Sara nie zaczęła nawet chodzić do szkoły, a już wpojono jej miejsce na świecie. Urodzona na wschodnim wybrzeżu Hiszpanii szybko zrozumiała, że w swoim nadmorskim miasteczku, jak i w całym kraju, liczył się tylko futbol i kobiety. W kolejności nieprzypadkowej, bo dość powiedzieć, że mężczyźni nad seks przedkładali cotygodniowy mecz La Liga, a ich idole moment strzelenia gola niejednokrotnie porównywali do orgazmu. Dziewczyna rzecz jasna piłkarzem być nie mogła, ale zdaniem dziadka czekał ją inny wielki zaszczyt — zostanie żoną etatowego kopacza balona. Mała ślicznotka musiała tylko wyglądać, a wszyscy byli z niej tacy dumni. Swoją obecnością wnosiła więcej światła niż ...
... największe okna tego świata. Nic w tym dziwnego. Każdy chciał być choćby niewielką częścią życia Sary i towarzyszyć jej w podróży do szczęścia, które rzekomo było jej pisane. W pewnym momencie sama uwierzyła, że jest tylko kwestią czasu, kiedy do drzwi zapuka nażelowany koleś i klęcząc na jednym kolanie złoży jej ofertę transferową. Być może dlatego nikt nie chwalił jej zdolności językowych i nie motywował do rozwijania talentów. „Kolejna dziesiątka? Super, ale do włosów to chyba masz jakieś magiczne wcierki...” — słyszała. Nie miała przecież zostać ciężko harującą lekarką czy prawniczką, a szczęśliwą ozdóbką w cudzych rękach. Od zawsze definiowała ją uroda, a ta z upływem lat rozkwitała. — Nieokiełznane piękno staje się przekleństwem — ostrzegała babka García, gdy wspólnie taplały nogi, wpatrując się w bezkresny lazur wody na Playa de la Torre. Jej słowa miały okazać się prorocze. — Fajna dupa! — Fiu, fiuu! — ekscytowali się obcy mężczyźni na ulicy. Było co komentować. Kocie oczy kontrastowały jasnością białek ze złocistą skórą twarzy o rysach tak doskonale ostrych i miękkich zarazem, że pewnikiem stało za nimi dłuto jakiegoś wybitnego greckiego rzeźbiarza, a brunatne włosy intensywnym połyskiem kierowały spojrzenia na zwodniczą klepsydrę jej figury, która każdego dnia zatrzymywała czas niezliczonym rzeszom przechodniów. — Uśmiechnij się! — Ale kręci tym kuferkiem! — Kici, kici! Początkowo dawała sobie z tym radę, ale natura nie powiedziała ...