-
Bejbe
Data: 26.03.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24
... dosłownie — powiedział Robert. — Nie no, jak w dupę, to w dupę! Nie! — Nie! — Sara uniosła się na łóżku i z przerażeniem w oczach łapała głębokie hausty powietrza, jakby ktoś długimi minutami trzymał jej głowę pod wodą. W pierwszym odruchu sprawdziła, czy nie wyblakła jej karnacja. Idiotka. — [Koszmary] — powiedziała spokojnie Yoko, która nie przerywała rozczesywania włosów. — [Spałam w twoim łóżku całą noc?] — zapytała. — [I pół dnia, ale wszystko w porządku]. — Sara rzeczywiście stała przed większymi problemami niż wypranie koleżance pościeli. — [Robert cię przyniósł. Byłaś kompletnie nawalona. Rano przyniósł ci to.] — Yoko wręczyła Sarze kartkę. Sara z ulgą przyjęła informację, że nic jej się nie stało. Jednocześnie nie mogła uwierzyć, że jej skaleczona dusza przywołała tak okropne obrazy. Przeczytała kartkę, widniał na niej numer telefonu i krótki napis: „nie wszyscy jesteśmy tacy źli”. — [O mój Boże...] — [Podwiozła was policja. Tak wrzeszczałaś na Roberta, że początkowo wzięli go za gwałciciela.] — Japonka ewidentnie miała ubaw z całej historii, ale odchrząknęła i dodała z powagą: — [Obraził cię?] — . [Nie.] — [Skrzywdził cię?!] — Nie ustępowała. — [Nie wiem… nie!] Yoko odsapnęła z ulgą. — [W takim razie chyba chce się z tobą umówić na randkę] — [Dlaczego?] — Sara nie ...
... wiedziała, jak to jest być podrywaną tak naprawdę. Przekleństwem jej urody było nie tylko wszechobecne chamstwo, ale i poczucie mężczyzn, że nie mają u niej szans. — [Kwiatek. Też dla ciebie] — Japonka wskazała na stojącą w prowizorycznym wazonie ze szklanki pojedynczą stokrotkę. Żaden z jej listków nie był choćby postrzępiony. Sara wykorzystała resztę dnia na zwalczenie kaca i doprowadzenie się do stanu używalności. — [Proszę, nie mów kolegom. Niech to będzie nasz mały sekret] — wybłagała przez telefon, kiedy wreszcie odważyła się zadzwonić na wskazany numer. — Idą po mnie, zaraz będziemy przed wejściem — odpowiedział po polsku ściszonym głosem. No tak, nie musiała już przed nim udawać. Zeszła na dół. Ciężko było jej patrzeć w oczy Rudego i Seby. — [I tak nie rozumieją, co do mnie mówisz, ale mamy dużo do obgadania.] — [Idę po szybkie zakupy, a potem… może dam ci się zaprosić do Boba?] — Uśmiechnęła się zalotnie i poszła dalej. — Co powiedziała? Gadaj, Robert — prosił Rudy, ale jego kolega stał jak ten kołek. — „Bobs” to chyba coś o cyckach. Gadaj! — żądał Seba nie na żarty. Rozbawiona Sara pokręciła głową. Jeśli prawdą jest, że bramki na wyjeździe liczą się podwójnie, to czeka ją jeszcze wiele dobrego. Drogi Czytelniku! Przeczytałeś do końca? Pozostaw po sobie komentarz. To najlepsza nagroda dla twórcy.