1. Bejbe


    Data: 26.03.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24

    ... kładąc akcent na dosłownie każde słowo.
    
    — Wow! — Zareagował ktoś z tłumu. Kto, jak nie polski kibic, doceni ostre chlastanie mięsem w swojego?
    
    Podążyło za nim kilku innych, którzy odrywając się na moment od meczu, urządzili jej owację. Z zawstydzonym uśmieszkiem opadła na krzesło i założyła ręce na piersi. Sympatyczny gest nie zmieniał faktu, że jej drużyna przegrała zero do jednego. Blamaż, kompromitacja. Sara odwróciła się tyłem do opuszczających pub kibiców, nie chcąc oglądać ich świętowania.
    
    — Nie mogę uwierzyć, że
    
    przegrali z takimi gamoniami. I to jeszcze u siebie! — wyzłaszczała się swojej nowej koleżance i popijała niepozorne soczki, które już mocno uderzyły jej do głowy. Nagle ktoś popukał ją palcem po plecach, na co odwróciła się gwałtownie: — Czego chcesz?!
    
    Widząc Roberta z szeroko otwartymi ustami, zrobiła wielkie oczy i szybko pożałowała swojego wybuchu. Chłopak potrzebował dłuższej chwili, by przetrawić to, co właśnie usłyszał.
    
    — Bejbe, cały czas nas oszukiwałaś… — wydusił w końcu.
    
    — Ja was oszukiwałam? Przypomnieć jak jest po polsku „dziękuję”?
    
    — Ale to nie ja wymyśliłem.
    
    — To jest twoje usprawiedliwienie? Stałeś obok i nic nie zrobiłeś! Wszyscy jesteście tacy sami!
    
    — Bejbe…
    
    — Odezwij się raz do mnie po imieniu, cholerny seksisto! Przez takich śliskich typów jak wy, całe życie musze oglądać się za siebie! — kompletnie nabzdryngolona przerzucała na niego wściekłość po przegranym meczu.
    
    — Sara, gdybym tylko wiedział… ...
    ... przepraszam.
    
    — Wiesz co? Coś ci powiem… — Jej słowa rozpływały się w majaki.
    
    — Jesteś pijana. — Było to z jego strony spore niedopowiedzenie. — Wracajmy do akademika.
    
    — Nigdzie z tobą nie pójdę… — Dziewczyna osunęła się na blat.
    
    Półprzytomna Sara ledwo rozumiała, co się wokół niej dzieje, gdy Robert tłumaczył Pati, że mieszkają obok siebie i musi się nią zaopiekować. Latynoska nie protestowała, gdy mężczyzna wziął ją pod rękę i wyprowadził z pubu. Na zewnątrz odnalazła w świeżym powietrzu siłę do jeszcze jednej próby obrony:
    
    — Policja!
    
    ! Nie pozwólcie mnie zabrać!
    
    I to by było na tyle. Sen zaczął mieszać jej się z jawą. Przez półotwarte oczy rejestrowała tylko pojedyncze obrazki. Leżała oparta o murek, czerń; siedziała bezładnie w samochodzie, czerń. Z zamkniętymi oczami czuła, jak ktoś niósł ją przez dłuższą chwilę na rękach, a potem położył na czymś miękkim. Gdy ściągał jej buty, raz jeszcze otworzyła oczy. Zanim ołowiana kurtyna powiek odcięła ją od świata na dobre, zdążyła spostrzec, że nie jest w swoim łóżku.
    
    — Kolorowych snów — powiedział Robert, głaszcząc ją po głowie.
    
    Leżała na wznak, przylegając do podwójnego łóżka jak do najlepszego przyjaciela. Rozpostartymi kończynami zataczała leniwe kółka w niekończących się poszukiwaniach najwygodniejszej pozycji, wypinając przy tym to, co miała najlepsze. Unosząca się w powietrzu woń aromatycznych świeczek zniechęcała do wybudzenia się. Dziewczyna kontynuowała więc swój senny taniec. Wykręcona w nienaturalnej ...
«12...678...»