Różowe okulary.
Data: 28.04.2024,
Autor: Vee, Źródło: Lol24
... Lubię tańczyć i długo na to czekałem. Odkąd dostałem zaproszenie na urodziny, często wyobrażałem sobie, jak razem tańczymy. Wybrać eleganckie „czy mogę prosić do tańca?”, a może postawić na luzackie „zatańczymy?”? Stawiam na luz. Biorę głęboki wdech i idę do Julki. Odwróć się w moją stronę. Pomóż mi, kochanie.
Ona jednak mnie nie widzi.
Widzi tylko Filipa, któremu z ochotą podaje rękę. Wychodzą razem na parkiet, a on rzuca mi to wyzywające spojrzenie. Zaciskam pięść. Wtedy przechwytuje mnie jakaś inna dziewczyna. Dopiero rozmawialiśmy, ale nie pamiętam, jak się nazywa. Wywijamy na parkiecie przez trzy, cztery minuty. W tym czasie moje oczy bez przerwy szukają Julki, która figlarnie podskakuje w rytm dudniącego disco polo. Bezimienna dziewczyna nie jest tym zachwycona. Gniewnie wykrzywia buzię. Oczekuje uwagi, a tej nie mogę jej dać. Wreszcie dziękuję jej za taniec i wracam do stołu.
Rozpoczyna się jakiś wolny kawałek. Mój aniołek przylega blisko do partnera, a ja przyglądam się każdemu ich ruchowi. Początkowo nic się nie dzieje, aż w pewnym momencie ręce lowelasa zsuwają się na jej tyłek.
Walnie go. Musi go walnąć.
Nie wali. Filip jest delikatny, jego dłonie nie wykonują gwałtownych ruchów, tylko od czasu do czasu głaskają po pupie. Jakby tego było mało, ten skurwiel patrzy się w moją stronę i jeszcze puszcza do mnie oczko! Natychmiast podnosi mi się ciśnienie.
Gdy taniec dobiega końca, zaczepiam Filipa w połowie drogi do stołów.
— Jeszcze raz ją ...
... tkniesz…
— Całkiem niezła, ale przysiady by nie zaszkodziły.
— Słuchaj, ona nie jest dla ciebie. — Jak nie groźbą, to prośbą.
— Marcin, daj spokój. To nic osobistego. Przelecę ją, a potem jest twoja. Masz moje słowo.
Kurwa, dzięki za twoje słowo. Stokrotne dzięki!
Impreza trwa w najlepsze. Mijają kolejki wódki, mija kolejna seria tańców. Nie mogę się przemóc, by podejść do Julki. Czuję się zdradzony. Mnie skąpi choćby krzty dotyku, a jemu (prawie obcemu!) pozwala się obłapywać. Nie chcę jej widzieć na oczy, ale kiedy wybrzmiewa jej ulubiony kawałek, działam pod wpływem impulsu.
— Zatańczymy?
— Myślałam, że nigdy nie zapytasz.
W drodze na środek parkietu rozbieram to zdanie na czynniki pierwsze. Dochodzę do wniosku, że na mnie czekała i jestem tym zachwycony.
Zaczynamy taniec. Niemal od samego początku coś jest nie tak. Jej kroki są nieporadne, co rusz depcze mi po stopach. Bezwstydnie szczerzy do mnie te swoje białe ząbki, ale jej oczy pokrywa alkoholowa mgiełka. Ledwo trzyma się na nogach. Jest tak wiotka, że boję się ją puścić, bo od razu poleci na ziemię. Nie mam czasu delektować się wspólną chwilą. Nasz taniec miał być manifestacją młodzieńczej miłości, a zamiast tego jest desperacką próbą ustania do końca kawałku.
Zamierzam odprowadzić ją na miejsce, ale zaczyna się wolniaczek.
Takiej okazji nie mogę przegapić.
W jednej chwili przyciągam ją do siebie i proszę, by splotła ręce na moim karku. Poruszamy się powoli w takt leniwej melodii. Trudno ...