Tytuł
Data: 01.05.2024,
Autor: Vee, Źródło: Lol24
... głowę rękami. Wymierzane na oślep cepy rozbijają się na moich podrapanych przedramionach. Marta bije, ile fabryka dała, ale tylko pojedyncze próby muskają moją twarz. W tym czasie odpycham się nogami do tyłu, aż wreszcie udaje mi się ukryć głowę pod ławką.
– Haha! – śmieję się szyderczo, gdy przy jednym z ciosów zahacza dłonią o drewniany mebel.
– Wyłaź stamtąd!
– Bo co mi zrobisz?
Jasne, że nic mi nie zrobi. Wyraźnie wkurzona, unosi się na nogach i chwyta brzeg ławeczki, żeby przesunąć ją w bok. Wykorzystuję ten moment i prześlizguję się między jej nogami. Widzę, jak siostra się odwraca, by znowu mnie uderzyć, więc odpycham ją jak najdalej od siebie.
Leci prosto w ogień.
– Ej! – krzyczą rozpaczliwie mężczyźni. Są zbyt daleko, by pomóc.
Jaka ja jestem głupia! W zdającym się trwać wieczność ułamku sekundy błagam wyższe siły, by dały mi szansę naprawić swój błąd.
Marta uderza piętami o kamienie i lada moment runie w rozżarzony węgiel. Wychyla się do tyłu, wymachując rękami raz, potem drugi, w skazanej na porażkę próbie utrzymania równowagi. Widzę w jej twarzy smutek, jakby w ostatnich chwilach swojego życia chciała powiedzieć, że przeprasza. Uderza mnie myśl, że „ktoś głupi” był jednak „kimś mądrym”. Że zaraz stracę nie szmatę, nie dziwkę, a osobę, z którą dzieliłam przez całe życie najwięcej chwil.
Wyciągam się jak struna, podając jej rękę. Siostra muska moją dłoń, ale jest zbyt daleko, by ją chwycić. Udaje nam się spleść tylko pojedynczymi ...
... palcami, którymi kiedyś zawiązywałyśmy kruche przymierza. To za mało, by ją uratować, ale Marta zastyga w wędrówce na drugą stronę. Ma wystarczająco czasu, by chwycić mnie drugą ręką. Ciągnę ją najmocniej, jak tylko potrafię. Omal nie rozbijając się o nadbiegającego Tomasza, lądujemy na ziemi. Potrzebuję czasu na uspokojenie kołatających się myśli. Jak dobrze, że już się to skończyło.
Nie dla Marty. Cały czas trzyma mnie oburącz za nadgarstek i nie wiedzieć kiedy, wykręca mi rękę. Mimowolnie obracam się na brzuch i czuję jej ciężar na plecach. Wierzgam się kilka razy, ale to bez sensu.
– Chciałaś mnie zabić?! – wrzeszczy mi prosto do ucha.
– Złaź ze mnie, świnio gruba! Au, au, au!
Po tylu latach nic się nie zmieniło. Jak zawsze kończę w rozpaczliwym położeniu. Ból odbiera mi wszelkie chęci do stawiania oporu. Dlaczego ona mi to robi?!
– Poddaj się. Ten tytuł jest mój!
– Zaraz złamiesz mi rękę!
Z twarzą na ziemi, widzę dwie pary męskich butów, jednak ani Paweł, ani Tomasz nie kwapią się, żeby mi pomóc. Pozostawiona samej sobie, podejmuję ostatnią próbę uwolnienia się. Jeśli mi się nie uda, będę musiała ją błagać, o ile naprawdę nie zrobi mi krzywdy. Wolną ręką chwytam dłoń, którą siostra podpiera się tuż obok mojej głowy. Przykładam ją sobie do ust i wbijam zęby w przedramię.
Marta wydaje z siebie trudny do opisania jazgot. Puszcza wykręconą rękę i ze wszystkich sił stara się wydostać z moich szczęk. Kiedy luzuję uścisk, koziołkuje do tyłu. Pod wpływem ...