1. Marta i olimpijczyk 9 W bursie


    Data: 06.05.2024, Autor: Historyczka, Źródło: Lol24

    ... Nie. Ty tego pragniesz! Łakniesz, jak kania dżdżu! – I on miał rację, miałam tak wielką ochotę poczuć go w sobie… Nie opierałam się. Może liczyłam na to, że jak ostatnio, tylko poociera się swoją pałką po szparce… Ale on nie ocierał się jak wtedy. Natychmiast naparł na wejście do cipki i zaczął się wsuwać. – Aaaach! – Westchnęłam przeciągle, a dreszcze przeszyły moje ciało. – A jednak stało się! Mateusz wszedł we mnie. Nie mogłam w to uwierzyć, ale czułam się jak w raju, czując jego twardą męskość goszczącą w moim gniazdku.
    
    Wsuwał się delikatnie, po czym cofnął się i znów wszedł, i znów cofnął się i znów wszedł, za każdym razem coraz głębiej. Myślałam, że zwariuję. Najpierw zaciskałam zęby. Przy kolejnym pchnięciu wydobył się ze mnie cichy jęk. Kolejne było silniejsze, skrzypnęło łóżko. Przy kolejnym znów skrzypnęło. – Mati… uważaj… wolniej… – Szepnęłam. Tak się bałam, że doskonale słyszą to mężczyźni i chłopcy w pokoju.
    
    Z jednej strony czułam wstyd, z drugiej potężną ekscytację. Byłam wniebowzięta, gdy jego trzon tak bosko rozpychał ścianki cipki. Tak bardzo chciałam się mu oddawać… Dawać mu… Znowu mocniejszy sztos. Znowu skrzypnęło łóżko, a ja jęknęłam.
    
    To były tak silne bodźce, że cipka niemal samowolnie zaciskała się na jego pałce. Zaczął dźgać mnie miarowo. Jęczałam już nieustannie, zrazu cicho, wreszcie głośniej. Z początku wstydziłam się jak cholera, bojąc się, że usłyszą, że uznają mnie za puszczalską, potem stawało mi się to jakby obojętne, że słyszą, ...
    ... chciałam się przede wszystkim oddawać, ale z czasem zapragnęłam, żeby słyszeli… coraz bardziej.
    
    Z jakiegoś niezrozumiałego powodu chciałam, żeby wiedzieli, że jestem posuwana przez Mateusza. Żeby mu zazdrościli, żeby wręcz czuli zawiść, że oto ten, ich zdaniem ciamajda, dupczy, wręcz hebluje atrakcyjną nauczycielkę. A może żeby podniecało ich to, że ja, tuż obok nich – daję… że puszczam się – ja – szanowana pani profesor – o której w szkole zawsze mówili “cnotka-niewydymka”.
    
    Wręcz kilka razy stęknęłam, gdy chłopak rozkręcił się. Rżnął mnie coraz ostrzej. Łóżko już nie skrzypiało, a trzeszczało. – Mati, przystopuj… proszę… – A jednak on się nie hamował! – Przeciwnie, miałam wrażenie, że wręcz się rozpędzał. Ja ucichłam, zacisnęłam zęby z całej siły, żeby głośno nie jęczeć, ale robotę za mnie wykonywało łóżko, które już po prostu zgrzytało!
    
    W tej sytuacji zrozumiałam skąd słowo “rżnięcie” bo dosłownie tak się czułam – rżnięta. Czułam jak szybko i głęboko we mnie wchodzi. Jakby mnie nadziewał na rożen. Czułam go tak głęboko w sobie.
    
    Nie wiedziałam, jak położyć temu kres. Miałam wrażenie, że nie ma takiej siły, która zdolna byłaby go powstrzymać, ba, która zdolna byłaby oderwać go ode mnie…
    
    Nagle w oknie odbiły się światła jakiegoś auta z zapalonymi długimi światłami. W pokoju roztoczyła się jasna poświata. – O nie! Zobaczyłam nad sobą twarz wciąż rytmicznie poruszającego się we mnie młodzieńca. To nie był Mateusz! Samochód zaparkował blisko, nie gasząc jeszcze świateł. ...
«12...4567»