Przygoda życia (IV)
Data: 17.05.2024,
Autor: MrX, Źródło: Lol24
... spodobało się zaginającej na mnie parol lwicy.
Widać było, że Basia próbowała z tym walczyć, ale była wobec Izy szalenie nieuprzejma. Rozmowy pełne uszczypliwości, zlecanie zbędnych czynności biurowych i częstych wyjść z dokumentami były na porządku dziennym. Młoda znosiła to wszystko z godnością, czym okazała dojrzałość charakteru. Z pewnością jednak domyślała się, że stała się dla Baśki osobą niepożądaną.
Od czasu incydentu związanego z zostawieniem akt przez mojego szefa, moje kontakty z Barbarą uległy ochłodzeniu. Był to okres, w którym tak zacząłem ją nazywać w myślach. O naszym planowanym spotkaniu w ogóle nie rozmawialiśmy, a został do niego zaledwie tydzień. W tym okresie wystarczył jeszcze jeden wyskok tej kobiety, abym ostatecznie zrezygnował. Miałem dosyć jej zachowania. W międzyczasie zbliżyłem się do Izy. Pomogła nam w tym praca, ponieważ to ostatecznie ja więcej czasu spędzałem z nią w ramach nadzoru nad jej czynnościami. Iza jawiła mi się jako przeciwieństwo Barbary. Równie piękna co Barbara, ale miła, szczera i wyważona dziewczyna, choć nie wydawała się być mną szczególnie zainteresowana. Miało się wkrótce okazać, że jednak było inaczej.
– Marcin mam delikatną sprawę – zagaiła do mnie, zamykając drzwi do pokoju, w którym pracowałem. Było to znamienne.
– Jasne, o co chodzi? – odpowiedziałem.
– Na piątek mam mieć gotowy projekt na zaliczenie ćwiczeń na uniwerku, a jestem z nim w powijakach, może wpadłbyś do mnie do domu i mi pomógł. Gwarantuję ...
... rewanż – uśmiechnęła się zalotnie.
– Czyżbyś nie mieszkała z rodzicami? – zapytałem.
– Coś Ty, wynajmuję kawalerkę – uspokoiła mnie.
– Pewnie, z przyjemnością, to kiedy i o której mam być?
– We wtorek o 18, adres wyślę Ci w wiadomości.
– Brzmi świetnie jak dla mnie.
Tego samego dnia, w poniedziałek, udałem się do gabinetu Barbary celem ostatecznego wyjaśnienia mającej miejsce kosy między nami.
– Czego chcesz? – powitała mnie oschle.
– Basiu, ja rozumiem, że wtedy przegiąłem, ale…
– Nie wymyślaj nic na swoją obronę, upokorzyłeś mnie jako kobietę – oznajmiła łamiącym się głosem.
– To co, mam przyjść do Was w ten piątek, czy nie? – postawiłem sprawę jasno.
– Wiesz co… – tu nastąpiła długa chwila ciszy – ja będę na Ciebie czekać, ale jeśli masz się czuć do czegokolwiek zmuszony… – zachowywała się, jakby była równolatką Izy, a nie dojrzałą kobietą.
– Baśka, gadasz głupoty, do niczego mnie nie zmuszasz. Ustalmy sobie jedno, jeśli chodzi o relacje z kobietami, lubię się dobrze bawić. Lubię rywalizację, gry i przekomarzanie się. Dlatego zachowałem się wtedy w taki sposób. Pamiętaj, że to Ty złapałaś mnie za jaja, a nie ja Ciebie…
– Ta fraza okazała się przydatna dla rozładowania atmosfery. Oboje zaczęliśmy się śmiać, tym mocniej, gdy ona powiedziała – To chyba jedyna rzecz, której nie jesteś w stanie mi zrobić.
– Wreszcie czuję, że jesteś sobą – odpowiedziałem. Pamiętaj, w piątek w Twoim domu będą leciały wióry.
– Już tak nie obiecuj, bo ...