1. Jak w raju.


    Data: 18.06.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24

    ... kowadłem powinności. Walczę ze sobą dłuższą chwilę, aż dociera do mnie, że jeśli nie odważę się teraz, to już chyba nigdy.
    
    Najwyżej ksiądz Arek znowu wychłosta mnie zdrowaśkami.
    
    Wgramalam się niezdarnie między nogi męża. Przez chwilę mam wrażenie, że zaraz powie „nie musisz” albo coś takiego, ale jakby się rozmyślił i tylko przygląda mi się w milczeniu.
    
    Nieśmiało łapię go w dwa palce i odciągam nadmiar skóry, z której wyłania się fioletowy kapelusik. Skłamałabym, mówiąc że jest ładny, ale dla mnie liczy się teraz tylko to, że robi dobre rzeczy.
    
    Po krótkiej zabawie dwa palce już nie wystarczają, a ja w zdumieniu przyglądam się tej błyskawicznej przemianie. Okazuje się, że wcale nie okłamałam Reni. Ruchy w górę i w dół kontynuuję przy użyciu całej dłoni. Wydaje mi się, że idzie mi całkiem nieźle, ale Marcin po kilku westchnięciach mówi:
    
    — Jezu, nie trzymaj tak mocno!
    
    Jego uwaga mnie peszy. Biorę ją sobie do serca, bo chcę, by było jak najlepiej, ale mam wrażenie, że moje działania nie przynoszą żadnego rezultatu. Boję się dodać trochę siły.
    
    Najchętniej bym się wycofała, ale na to już za późno. Podejmuję niełatwą decyzję o wzięciu go do ust.
    
    Odgarniam do tyłu brunatne włosy i pochylam się nad nim.
    
    Chowam w ustach żołądź i unoszę wzrok w poszukiwaniu pochwały, ale widocznie na to jeszcze za wcześnie. Początkowo jest trochę fuj, ale z biegiem czasu odnajduję satysfakcję z odległości pokonywanej na trzonie penisa. Podoba mi się, że mąż nie potrafi ...
    ... pozostać obojętny na to, co robię. Role się odwróciły.
    
    Zyskuję pewność siebie i tracę koncentrację. Wycofuję się, by zaczerpnąć tchu i z nieuwagi zahaczam ząbkiem o zgrubienie. Nie musi nic mówić. Wiem, że spaprałam.
    
    — Au! — syczy.
    
    — Przepraszam — mówię cichutko ze skruchą. — Nic nie mów.
    
    Powracam z silnym postanowieniem poprawy. Jestem jeszcze bardziej staranna, a do tego udaje mi się przyspieszyć. Nie mam czasu spojrzeć mu w twarz, bo cały czas pilnuję, by usta sunęły równo wzdłuż członka. Złapałam rytm.
    
    — Już, już!
    
    Może nie jestem w tym najlepsza, ale robię to z miłością!
    
    — Już! — powtarza.
    
    Pokażę mu, na co mnie stać.
    
    Ej, już!
    
    Czym prędzej się wycofuję, ale jest za późno. Pierwszą salwę przyjmuję do ust. Natychmiast wypluwam ją z obrzydzeniem w bok i z powrotem odwracam głowę. Tylko po to, by kolejny bialutki pocisk chlusnął mi w nos.
    
    No nie!
    
    Zamykam oczy. Biorę głęboki wdech i powoli wypuszczam powietrze.
    
    Cała się gotuję, ale śmiech męża jest zaraźliwy.
    
    — Daj mi coś do wytarcia — proszę.
    
    Ten dalej się śmieje.
    
    — No już! — ponaglam rozpaczliwie.
    
    W końcu się nade mną lituje i wycieram twarz chusteczką higieniczną.
    
    Pośpiesznie doprowadzam się do porządku, po czym mąż zaprasza mnie ręką na kocyk. Zajmuję swoje miejsce, a on bez przerwy się do mnie szczerzy. Poprawiam ramiączko i obciągam suknię tak, by nie było mi niczego widać. Część mnie chce zapytać, czy było mu dobrze, czy się spisałam, ale druga część pragnie o wszystkim jak ...