.Księżniczka
Data: 04.07.2024,
Autor: Vee, Źródło: Lol24
... skacze od twarzy ukochanego to na drogę, to na licznik prędkości. BMW osiąga setkę w mgnieniu oka. Po przekroczeniu dwustu kilometrów na godzinę rezygnuję z gry pozorów i chwytam się mocno oparcia. Wciąż zachowuję względny spokój, bo otacza nas otwarta przestrzeń, a takie samochody mają przecież ograniczenie do dwustu pięćdziesięciu. Wskazówka prędkościomierza zdaje się tego nie wiedzieć, bo niewzruszona przekracza magiczną barierę. Krzysiu chce dobić do trzystu, wiem to. Problem w tym, że kończy nam się droga. W filmach pasy startowe mają sto kilometrów, ale ten nie.
– Hamuj, hamuj! – drę się.
Instynktownie obejmuję jego rękę, choć moje myśli nie są mu równie przychylne. Nie chcę zginąć przez tego łysego debila!
– Hamuj! – Ponawiam wrzaski, jakby miało to coś zmienić.
Ostatniego krzyku sama nie słyszę. Został przykryty pod przekleństwami Krzysia i dziwnymi odgłosami pod autem.
Wypadamy na pobocze, szorując po trawie. Coś dudni w podwoziu, turbulencje szarpią moim ciałem, bo auto co rusz podskakuje na jakichś nierównościach. Gdyby nie zapięty pas, pewnikiem pisaliby o mnie jutro w gazecie. Szczęśliwie udaje nam się zatrzymać. Patrzymy się na siebie zszokowanymi ślepiami. Wyglądamy podobnie, ale w środku czujemy zupełnie co innego.
Ukochany wyskakuje z auta, wrzeszcząc coś w ekstazie. Nie podzielam jego optymizmu. Serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Po dłuższej chwili zbieram w sobie siły, by na miękkich nogach ruszyć za Krzysiem. Świetnie chodzę na szpilkach, ...
... ale teraz ledwo potrafię utrzymać się w pionie. Moja głowa jest wyczyszczona z myśli, zarówno tych dobrych, jak i złych. Cieszę się z tego, gdzie jestem i z kim jestem. Cieszę się, że żyję.
Bez zastanowienia przylegam do partnera i zaczynamy się lizać. Chłonąc jego miękkie pocałunki, przypominam sobie całe zło, które kiedyś wyrządził. Uwielbiam myśleć, że to ja zmieniłam go na lepsze. Teraz mogę czerpać siłę z jego zachłanności. Być może on też, bo z taką łatwością podnosi mnie do góry. Odruchowo krzyżuję nogi za jego plecami i opieram się dłońmi o silne barki.
Kiedy go poznałam, był dla mnie nikim więcej, jak tylko narzędziem do rozzłoszczenia ojca. Zabawką, z której miałam zrezygnować po tygodniu lub dwóch. Sądziłam, że traktował mnie podobnie. Dzięki mnie mógł zemścić się na nietykalnym człowieku, który w przeszłości go zawiódł. Kwestią czasu było, kiedy się rozstaniemy. Po każdym spotkaniu zastanawiałam się, czy to już pora (wy)rzucić go jak zużytą rękawiczkę i choć zależało mi, by zrobić to, zanim on pozbędzie się mnie, żaden moment nie wydawał się odpowiedni. Myśli te rozmyły się gdzieś w czasie, bo zrozumiałam, że nie jest taki zły, jak o nim mówią. Postanowiłam go zatrzymać. Po roku znajomości rozumiemy się bez słów.
Jestem gotowa bronić go przed całą rodziną.
Krzysiu niesie mnie kilka kroków i rozkłada na czarnej masce samochodu. Jego ręce nie kryją się ze swoimi zamiarami i nurkują pod moją kiecką. Cholera, nie tutaj! Chcę coś powiedzieć, ale trudno się ...