Fabryka życia
Data: 11.07.2024,
Autor: Vee, Źródło: Lol24
... niemal przylegając nagą piersią do jego ciała. Miseczkami stanika zasłoniła mu oczy.
Mariusz Kelati pierwszy raz się uśmiechnął.
— A teraz pan pomoże mnie — poleciła.
Mężczyzna usłuchał. Sięgnął dłońmi do jej bioder i narzucił własne tempo. Znacznie pewniejsze, bardziej skupione na osięgnięciu celu.
— Proszę wlać we mnie trochę kreatywności! — powiedziała głosem falującym w rytm jego uderzeń.
Nie zrozumiał.
— Proszę mnie zaskoczyć! — dodała.
Mężczyzna chwilę się zastanowił.
— Pani Paulina uważa — ostrzegł.
Została gwałtownie obrócona na plecy. Krzyczała radosnym krzykiem znanym z parków rozrywki. Podczas swojego manewru, pan Mariusz nie wyszedł z niej ani na chwilę. Paulina miała wrażenie, że ich ciała były ze sobą tak zespolone, że siłą samego tylko przyrodzenia zaniósłby ją do sali obok.
Nie wiedzieć kiedy stanik zsunął się z oczu dawcy nasienia i opadł obok na pierzynę. Kurka uśmiechnęła się i przygryzła dolną wargę.
— Panie Mariuszu! Jeszcze raz! — pochwaliła jego brawurowy manewr i poprosiła o więcej. Misjonarza miała po dziurki w nosie. I nie tylko.
Ostatecznie wylądowali w klasycznej pozycji od tyłu. Paulinie coraz częściej wymykały się rozkoszne jękopiski. Wszystkie znaki na niebie i łóżku wskazywały, że ta zabawa nie potrwa już długo.
— Proszę dać mojemu chłopcu siłę! — Po chwili zreflektowała, że mężczyzna i tak nie zrozumie. — Proszę wymierzyć mi klapsa!
Długo się wahał, ale wykonał polecenie. Siły nie było w tym jednak ...
... żadnej. Blondynka rozważała ponowienie prośby, ale wystraszyła się tego, co może się stać, gdy wielkolud bardziej się przyłoży.
— Mariusz, daj chłopczykowi pewność siebie, daj mu władczość! — rozkazała. Jej głos był przerywany jak u biegacza, który właśnie ukończył maraton.
— No już! Pokaż, jaki jesteś władczy! — ponagliła.
Poczuła, jak wielka ręka zaciska jej się na włosach i odchyla głowę do tyłu. Mariusz, już nie pan, potulnie zademonstrował swoją władczość.
Jedyne, co jej pozostało, to wbicie wzroku w ścianę i cieszenie się chwilą. Mężczyzna przyspieszył, a Paulina wyobrażała sobie w bieli ściany, jak dawca przemierza w niej Pomyłkę Średnią i Pomyłkę Małą. Byli u celu.
— Aaa! — jęknęła rozpaczliwie.
Chciała opaść głową na poduszkę i wygiąć ciało z całych sił, ale silna ręka trzymała ją w ryzach.
— Puść — rozkazała.
Rozkazała, więc puścił.
Przez dłuższą chwilę leżała na łóżku zupełnie wyczerpana. Dyszała ciężko. Mariusz siedział przy niej przez moment, ale wreszcie wstał, chcąc założyć na siebie ubrania. Paulina złapała go za nogę. Nie mógł uwierzyć, ile sił znalazła w sobie ta mała kobietka. W oczach wciąż miała ten radosny ogień.
— A dokąd to? Obiecał mi pan bliźniaki. Jesteśmy w połowie drogi.
Była cała spocona i zasmarkana. Leżała na porodówce od sześciu godzin i choć na świat wciąż nie przyszło żadne z dwojga dzieci, konsekwentnie odmawiała cesarskiego cięcia. Miała dwadzieścia cztery lata i 362 dni. Jeśli tylko będzie trzeba, zamierzała ...