Benek zawsze dowozi
Data: 14.07.2024,
Autor: Vee, Źródło: Lol24
Wiatr we włosach, zimny łokieć, muzyka! Benjamin Malicki bujał głową w rytm dziarskich gitar z facjatą promieniującą szczęściem wolnego człowieka.
La, la, la, la, la, la, la-la! – Bezwstydnym zachryptonem wtórował Iggy’emu Popowi w jedynych słowach utworu, jakie znał.
Nie wiedział, o czym jest piosenka ani że ten drugi koleś to sam David Bowie. Miał to gdzieś. Liczył się tylko fakt, że w przeciwieństwie do większości ludzi, on w robocie dostawał skrzydeł. Nie tylko uważał się za świetnego kierowcę – tak myśleli o sobie przecież wszyscy – ale także miał na to papiery. I rzeczywiście, za sterami ciężarówki odnajdował się jak mało kto.
Nie wszędzie czuł się równie dobrze. Wynajmowane mieszkanie stanowiło królestwo rozczarowanej żony, która już dawno zrozumiała, że postawiła na złego konia. Seks? Raz w miesiącu, w okolicach wypłaty. Na domiar złego dzieciarnia. Dwoje rozkapryszonych bachorów, przypominających sobie o ojcu tylko w okolicach świąt i własnych urodzin. Nic dziwnego, że jako gość we własnym domu, marzył jedynie o kolejnych godzinach bezrefleksyjnego wgapiania się w telewizor na wypierdzianej poduszce starej kanapy. Nikt nie wysysał z niego chęci do życia bardziej niż ta zgraja niewdzięczników.
Jak do tego doszło? Przed dwudziestoma laty był piękny, młody i zakochany z wzajemnością. Potem przyszły nieukończone studia, nieudany sklep osiedlowy i przestrzelone inwestycje, a skurczone niepowodzeniami przyrodzenie poskutkowało nieszczęśliwym ...
... małżeństwem.
Na trasie mógł odetchnąć. Nikt nie wrzeszczał na niego z powodu niewyrzuconych śmieci i podniesionej klapy od kibla. Mógł bez skrępowania wietrzyć włosy na klacie w podkoszulku uwalonym musztardą z porannego hot doga. Pasował mu taki styl życia. Do dwóch tygodni na trasie i kilka dni w domu, a przy tym pieniądze, na jakie nigdzie indziej nie mógłby liczyć.
– Mobilki, jak dróżka z Poznania do kreski? – odezwał się głos w radiu.
Benjamin natychmiast wyłączył muzykę w przenośnym głośniku i odpowiedział:
– Uważaj kolego na miśki z suszarką za Nowym Tomyślem. Poza tym czyściutko.
– Dzięki, kolego. Szerokości.
– Lustereczko.
Sam jak palec w klatce ciężarówki zwykle zaspokajał potrzebę towarzystwa rozmówkami z innymi podróżnymi, zaś w potrzebie kobiety, pomimo znajomości cenników przydrożnych pań w każdym kraju Europy, odnosił się wyłącznie do swojej wyobraźni.
Potrafił godzinami bujać w obłokach. Myślał o pnących się po skalistych wzniesieniach Alp serpentynach asfaltu i widział piękne, kręcone włosy ze złota skrywanego w szwajcarskim banku. Intensywny błękit norweskich fiordów przywoływał obrazy pożądliwych oczu skierowanych na wściekłego byka, opiętego czerwonymi niby płachta matadora ustami. Wzorem brytyjskiego powietrza nieustannie wilgotna, śniła mu się zawsze z nogami długimi jak nurt Dunaju. Ostra jak węgierskie żarcie, gorąca jak śródziemnomorskie słońce, delikatnością dorównywała drobinkom piasku na chorwackiej plaży. Odziana w szarzyznę ...