1. Benek zawsze dowozi


    Data: 14.07.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24

    ... wschodnioeuropejskiego miasteczka pozwalała wierzyć, że jest do zdobycia. Ilekroć nie wjeżdżał w jej kanał La Manche, nazajutrz ponownie była ciasna niczym polskie jednopasmówki.
    
    Nic to, że nigdy nie doświadczył większości z przywoływanych bogactw kontynentu, bo możliwość podróżowania była dla niego dumą samą w sobie. Jak przystało na zawodowego kierowcę, każdego dnia jechał także w nocy. Na ręcznym. Aż do wypłakania w chusteczkę ostatnich kropel samotności.
    
    Tymczasem dojeżdżał do granicy. Za dnia był profesjonalistą i kilka kilometrów od Niemiec zatrzymał się przy jednym z przygranicznych zajazdów na uwzględnionej w harmonogramie przerwie od pracy. Zawsze stawał na obiad przed opuszczeniem kraju i zamawiał schaboszczaka, bo dobrze wiedział, że od wielkości tego dania zależy reputacja punktów gastronomicznych. Nie zawiódł się i tym razem. Triumfalnie obracał wielkie na pół talerza mięso, a gdzieś z tyłu głowy kołatała mu myśl, że w domu dostałby doprawione tylko z jednej strony. I to z odchodzącą panierką. Na trasie wszystko układało się jakoś lepiej.
    
    Naczynie opróżnił w mgnieniu oka. Bez zbędnej zwłoki odstąpił miejsce oczekującym i opuścił jadłodajnię.
    
    Na zewnątrz uderzyła go fala gorącego powietrza i oślepiające promienie słońca. Lejący się z nieba żar zniechęcał do jakichkolwiek aktywności, ale Malicki pomaszerował do pojazdu z werwą. To dzięki ciężarówce – tej czy innej, nieważne – kilkanaście lat temu odbił się od dna.
    
    – Jedzie pan na ...
    ... zachód?
    
    Benjamin odwrócił się w kierunku żeńskiego głosu. Blada jak płótno skóra dziewczyny nie potrzebowała kontrastu z czarną sukienką na ramiączkach, by przykuwać uwagę letnią porą. Poskręcane włosy w kolorze smoły odsłaniały piegowatą buźkę, dzikość oczu ziejącą spod drucianych okularów i wąziutkie usta. Mimo wątłej budowy ciała, budziła w Malickim niepokój. Ubierz ją w szaty, daj kapelusz i wiedźma jak znalazł.
    
    – Do żabojadów – odparł krótko. – Podwieźć?
    
    Zawsze chodziło o to samo. Dopóki nie rozpoczął kariery tirowca, nie miał pojęcia, że tak wielu ludzi jeździ na stopa ciężarówkami, ale jak się nad tym pochylić, ma to sens. Pasażerowie zapewniają sobie podwózkę na znacznie dłuższym odcinku, a kierowcy bezcenne towarzystwo. Dlatego, dopóki nie ryzykował mandatem, zabierając kilka osób, nigdy nie odmawiał.
    
    – Jeśli można. – Dziewczynie jakby ulżyło, że nie musi sama o to pytać. – Mam tylko plecak.
    
    Jej cichutkie słowa nie rościły sobie prawa do bycia wysłuchanymi i ledwo było je słychać pod rykiem silników z autostrady. Gdyby nie znał polskiego, pomyślałby pewnie, że cały czas za coś przeprasza. Ewidentnie było z nią coś nie tak.
    
    Nie zważając na to, obszedł maszynę i wspiął się po schodkach na górę. Naprędce zaczesał tłustymi paluchami włosy na „kryzys wieku średniego” i otworzył drzwi od strony pasażera. Podał rękę dziewczynie, po czym wciągnął ją do swojego przenośnego domu.
    
    – Jestem Benjamin, ale mówią na mnie Benek.
    
    – Ben-jamin? Nie Beniamin?
    
    – Nie. ...
«1234...9»