Kulturka
Data: 04.08.2024,
Autor: Vee, Źródło: Lol24
... do pustego kosza na śmieci, żegna się i opuszcza gabinet.
Z ulgą wypuszczam powietrze. Pewnie tak czuł się przed dwiema godzinami Krasicki. Tymczasem Domańska wciąż oblizuje nieśmiało mój narząd. Powinienem dać jej od siebie coś więcej. Na powrót zakładam marynarkę, po czym owijam wokół dłoni ogonek krawata i ciągnę do tyłu. W gardle studentki staje zdecydowana większość mojego członka, który skutecznie blokuje jej drogi oddechowe. Blondynka protestuje dźwiękami parajęzykowymi, ale nie zważam na to, bo sam wiem lepiej, co dla niej dobre.
Zaciskam jej skrzydełka nosa.
Dobra wiadomość jest taka, że wąż się odnalazł. Zła, że to boa dusiciel.
Jestem pewien, że gdyby nie szkiełka okularów, oczy studentki niechybnie wyskoczyłyby z orbit.
Uważnie obserwuję jej twarz. Proszę się nie martwić, będę liczył do piętnastu: jeden, jeden i pół, jeden i trzy czwarte… Zaczyna do niej docierać, że jest w niebezpieczeństwie. Ugryzie mnie? Oczywiście, że nie. Szarpie tylko dłońmi, ale to na nic, bo jestem od niej silniejszy.
Siedem i pół, siedem i trzy czwarte, osiem… Ze zrezygnowanych oczu powoli uchodzi życie.
Wystarczy.
Puszczam Domańską, a ta zwija się jak harmonijka pod moimi stopami, łapczywie nabierając powietrza. Powinna być wściekła, ale z jej buźki wyczytuję wdzięczność, bo w chwili takiej jak ta, nie ma większej wartości niż odrobina tlenu.
Podnoszę się z miejsca i kieruję w stronę drzwi. Czuję lekki dreszczyk, że ktoś może wejść, ale doskonale wiem, że ...
... dopadnę do klamki, zanim osoba po drugiej stronie odczeka kilka sekund po pukaniu. Przekręcam kluczyk.
– Widzi pani… zazdrość o członek to nie tylko negatywny afekt względem jego posiadacza, lecz także zamiłowanie, swoista fiksacja na sam narząd. Niekiedy tak silna, że przeskakuje w hierarchii pierwotny instynkt przetrwania.
Nie doczekuję się odpowiedzi. Wymęczona Domańska wydostała ręce spod krzesła i powoli podnosi się z klęczek. Dopadam do niej od tyłu i przeciągam krawat między jej nogami. Piękna wypinka! Opada głową na świeżo umyte deski i coś tam się szamocze, ale kiedy staję na krawacie, jej wysiłki ustają. Pochylam się nad nią. Podwijam spódnicę i odchylam materiał majtek. Trafiło mi się bawidełko nie lada, oj trafiło!
Przykładam penisa do jej różowiutkiego wnętrza.
– Proszę, nie!
Biorę ją w posiadanie, wdzierając się centymetr po centymetrze.
– Kto by pomyślał! Wcale nie jest pani pierwszej ciasności.
– Wystarczy…
Kiedy docieram do końca, Klara akceptuje swój los. Nie walczy już, przestaje udawać.
– Wszystkie jesteście takie same. W swym cwaniactwie sprowadzacie się do roli towaru w handlu wymiennym, by później, leżąc upodlone z głowami na ziemi i prąciem rozpychającym wasze rozkoszne kanaliki, zbieracie okruchy godności, że niby nie chcecie, że nie o to chodziło!
Łapię równy rytm i stukam ją w najlepsze. Puszczam oko do kumpli ze ściany. Dziewczynka zaczyna mnie wspierać cichymi, mechanicznymi jękami. Nagradzam ją szybkim razem na dupę. ...