Adam i Adam czyli Adamów dwóch
Data: 04.08.2024,
Autor: abigail, Źródło: Lol24
... zamoczyć stopy i opryskać ciała. I to jest jedyna okazja by zerknąć w stronę odległego stanowiska ratowników, ale mojego Apolla wśród nich nie widać. By nie wdawać się w ponowną dyskusję z Vanessą udaję że czytam, ale moje myśli są zupełnie gdzie indziej.
- Przepraszam!- Unoszę się i podnoszę głowę znad książki, której kartki nie przewróciłam przez dobre pół godziny, by spojrzeć w stronę dochodzącego głosu. Przed sobą mam młodą parę z wyrywającym się z rąk, korpulentnej, przy czym określenie dla niej korpulentna to cholernie mało powiedziane, blondynce berbeciem.
- Przepraszam, czy możemy mieć prośbę? Musimy iść z małym na jakąś godzinę do domu. To nie daleko, ale nie chcielibyśmy taszczyć tego całego majdanu w tę i z powrotem. - Ja zszokowana ich widokiem, zamiast słuchać co on do mnie mówi, zastanawiam się, jak ten chudzina zrobił jej tego brzdąca. Na misjonarza nie, bo jak się na niej położy to na bank, ale jej wielki brzuch nie pozwoli by w nią wszedł. Na pieska? Uda i pośladki są takie, że pewnie zabrakłoby mu z pół metra. Kurdę jak takie pary się dobierają?
- Oczywiście nie ma sprawy, chętnie wam popilnujemy.- Vanessa przerwała niezręczną ciszę.
- Co cię tak zamurowało? - Spytała, a ja wciąż wpatrywałam się w oddalającą się parkę. W ten jej olbrzymie falujące w rytm kroków pośladki, i w te wielkie grube uda, ocierające się o siebie i zmuszające ja iść w szerokim rozkroku. A do tego ma dziewczę cholerną odwagę ubierając to bikini.
- Anka?! -
- Jak ...
... oni to robią? -
- Co robią?-
- No jak robią te dzieci. On przy niej, to jak słomka na wietrze. Z niej spadnie, a pod nią? -
- Ja pierdolę? Ty naprawdę nie masz innych zmartwień? Daj spokój, każdy truteń w końcu znajdzie drogę by dobrać się do ula. - I wy buchnęła śmiechem.
Parka wróciła rzeczywiście w ciągu godzinki, w ramach rewanżu chuderlak zaproponował nam, skorzystanie z ich wielkiego materaca.
- Bardzo przyjemnie jest na nim, na wodzie. Może chciałybyście skorzystać?-
- Jasne! Bardzo chętnie! Anka chodź idziemy.- I nie czekając na mnie, taszczy to dmuchane diabelstwo w stronę brzegu. Rzeczywiście, na nim było o wiele przyjemniej niż na rozgrzanym piachu. Wiaterek mile chłodził, a woda, której trochę się na niego dostało, była przyjemnie ciepła. Nawet się nie spostrzegłyśmy jak oddaliliśmy się od brzegu. Dopiero jak koło nas zrobiło się zupełnie cicho, umilkł gwar plaży, a ludzie na niej zrobili się dziwnie mali, pomyślałyśmy o powrocie. Daremny trud. Wiosłowałyśmy jak szalone, a brzeg jak stał w miejscu tak stał. Ani centymetra bliżej.
- Anka! Kurwa nie damy rady! Wiatr na spycha!-
- Złazimy i płyniemy wpław!- Zarządziłam, ale samą strach mnie obleciał.
- Ja kurdę, nie umiem pływać! Potopimy się! –
Nagły potężny ryk silnika za nami i fontanna zimnej wody spadająca nam na plecy.
- I kogóż my tu mamy. - Przed nami pojawił się skuter wodny z wściekłym ratownikiem. Zwątpiłam, czy gorszym było to, że nie możemy wrócić na brzeg czy to, że na ...